Piotr Suchenia: wielka maratońska podróż dookoła świata

Piotr Suchenia bieganie trenuje sam, biegania uczy innych, o bieganiu pisze na blogu i opowiada w książce. I w biegu od lat zwiedza i podbija świat, realizując swoje marzenia. Jednym z nich było ukończenie na podium maratonów na wszystkich kontynentach oraz na biegunie północnym. Udało się i to w naprawdę wielkim stylu.

Piotr Suchenia: maratonem przez świat na biegun Marc Colon
Piotr Suchenia - urzędnik w Gdyńskim Centrum Sportu, dyplomowany trener lekkiej atletyki, autor bloga runpassion.pl i zwycięzca m.in. North Pole Marathon, Antarctic Ice Marathon i Spitsbergen Marathon (fot. Marc Colon)

Na początku było jednak żeglowanie. Piotruś, bo miał wówczas zaledwie 7 lat, swoją pierwszą poważną sportową przygodę rozpoczął w Jacht Klubie „Stal” Gdynia, ale nie trwała ona zbyt długo. \

„To był klub stoczniowy, a że mój ojciec w stoczni pracował, to mnie do niego zapisał – opowiada dorosły już Piotr. – Niespecjalnie mi się podobało, bo chociaż umiałem dobrze pływać, za każdym razem na wodzie bałem się, że łódka się wywróci i się utopię. Stresowało mnie to zamiast bawić” – przyznaje otwarcie.

Na szczęście trzy lata później do jego szkoły trafił trener klubu Flota Jerzy Antonowicz i zaczął opowiadać o bieganiu na orientację. Tak odkrył swoje sportowe przeznaczenie: ściganie się na lądzie, a nie na morzu.

„Jako zawodnik Floty przez blisko 10 lat trenowałem i startowałem w biegach na orientację. To był rewelacyjny sport i najpiękniejsze lata mojego życia” – wspomina Piotr, dodając, że rok temu, po 20 latach przerwy, do orienteeringu wrócił i znów zaczął się w niego wkręcać.

Piotr Suchenia: maratonem przez świat na biegun archiwum prywatne
Od maratońskiego debiutu Piotra w norweskim Tromsø minęło już 19 lat, a on wciąż nie ma dość wyzwań na królewskim dystansie (fot. archiwum prywatne)

A co robił w czasie tych dwóch dekad? Zdecydowanie dużo. Trenowanie biegów na orientację zaowocowało dwiema rzeczami: założeniem w 2009 roku bloga Run Passion, który dziś jest jednym z najstarszych biegowych blogów w polskim internecie (warto dodać do ulubionych!), oraz przygotowaniem fizycznym, które pozwoliło mu, już pełnoletniemu, płynnie przejść do nowego rodzaju biegania: maratonu.

Bieganie na orientację jest o tyle bliskie maratonowi, że czas wysiłku jest dosyć długi. Jeśli na ulicy półmaraton biega się, powiedzmy, w czasie 1:15, to na orientację biega się w terenie w tym czasie 8-9 kilometrów. Poza tym to sport bardzo siłowy, bardzo wytrzymałościowy, więc naturalnie buduje tę siłę biegową, która w maratonie jest potrzebna. Fundamenty więc były, trzeba było tylko podszkolić bieganie na wyższych prędkościach” – tłumaczy.

Ten etap w życiu Piotra to już jednak etap biegania na własną rękę, za to z całkiem niezłymi wynikami. „To taka kariera typowo amatorska, nie ma co tego porównywać do naszych czołowych maratończyków – mówi skromnie Suchenia. – Nigdy nie startowałem na igrzyskach ani w mistrzostwach świata; jedyne co, to tu u nas, na mistrzostwach Polski...”.

Piotr Suchenia: maratonem przez świat na biegun archiwum prywatne
Maraton w Tromsø był dla Piotra powrotem do Norwegii, w której zakochał się 20 lat wcześniej (fot. archiwum prywatne)

OK, jest amatorem, który bieganie musiał i musi godzić z innym obowiązkami (od lat pracuje na pełny etat w Gdyńskim Centrum Sportu i jako trener prowadzi własną firmę), a nie odwrotnie, ale już w debiucie wykręcił czas 2:48:08.

„I coś, nie do końca wiem co, wtedy mnie w tym maratonie urzekło – może to, że tak fajnie jest do niego trenować? – wciąż zastanawia się Piotr, wyjaśniając, że sam proces treningu i przygotowań do startów sprawia mu dużo większą satysfakcję niż bieganie w zawodach. – W treningu do maratonu wychodzą na jaw wszystkie słabości i ułomności człowieka, nad którymi trzeba cierpliwie pracować, wykonując naprawdę końską robotę”.

Nie bez znaczenia dla jego maratońskich sukcesów jest też na pewno wrodzona chęć rywalizacji, którą przez lata w klubach podsycali w nim jeszcze trenerzy. Piotr, oprócz radości z biegania, szukał więc dla siebie w maratonie wyzwań. Pierwszy poważny cel – złamać w maratonie 2:30 – udało się zrealizować po 10 latach we Frankfurcie (2:29:34), ze wsparciem trenera Piotra Mańkowskiego, który prowadził też Małgorzatę Sobańską.

Piotr Suchenia: maratonem przez świat na biegun archiwum prywatne
Drugie miejsce w Palma de Mallorca Marathon było pierwszym podium w jego maratońskim planie (fot. archiwum prywatne)

„Mogło być lepiej, tylko przegraliśmy trochę z pogodą: było megazimno i wietrznie. Ale zaliczone!” – podsumowuje nasz bohater.

Tak się zamknął rozdział gonienia za czasem, za wynikiem sportowym. Przyszedł czas na kolejne wyzwanie – triathlon, który okazał się jednak krótkim epizodem.

„Zainspirował mnie mój bardzo dobry znajomy Piotrek Netter, trener czołowych polskich triathlonistów. Z pływaniem nie miałem problemów, biegać potrafiłem, musiałem się tylko nauczyć jeździć na rowerze – wspomina. – Przez 2-3 lata się tym triathlonem bawiłem, ale nie sprawiał mi satysfakcji, bo nie miałem czasu, by go trenować na poziomie, który chciałbym osiągnąć. Dużo pracuję, a tam trzeba sporo czasu na rowerze wyjeździć. I to jeszcze na rowerze szosowym, w ruchu ulicznym...”.

Zaczęło się więc szukanie czegoś innego i pojawił się pomysł pobiegnięcia maratonów na wszystkich kontynentach plus na biegunie północnym. Ale nie tak, aby je zaliczyć, tylko żeby w każdym z nich stanąć na podium!

Piotr Suchenia: maratonem przez świat na biegun archiwum prywatne
Na historycznej liście zwycięzców Spitsbergen Marathon nazwisko Piotra zapisano już dwa razy (fot. archiwum prywatne)

Skąd ten biegun na dokładkę? „Zawsze mnie ciągnęło na północ. Jak trenowałem we Flocie, to w 1993 roku pojechaliśmy na zawody do Norwegii i spodobało mi się tam wszystko: surowość przyrody i klimatu, ludzie, góry, lodowce... – tłumaczy. – Potem dowiedziałem się, że w Tromsø, pod kołem podbiegunowym, jest organizowany maraton, który udało mi się pobiec w 2012 roku na 2:34 (i zająć 3. miejsce – przyp. red.), i stwierdziłem, że chcę pobiec jeszcze wyżej, na Spitsbergenie czy biegunie północnym”.

Okazało się, że takie mroźne okoliczności przyrody to dla Piotra idealne warunki do biegania. Niestety, początkowo na przeszkodzie w realizacji marzenia o starcie w North Pole Marathonie stanęły finanse. „Policzyłem sobie, że gdybym codziennie odkładał 5 złotych, to bym do emerytury nie uzbierał, żeby w nim pobiec – wspomina ze śmiechem Suchenia. – Biegun odłożyłem więc na później i zacząłem zbierać te moje kontynenty”.

Powoli na liście odhaczał inne starty, niekoniecznie w tak sprzyjających dla miłośnika ujemnych temperatur warunkach, ale za to łącząc bieganie z urlopowym zwiedzaniem egzotycznych miejsc.

Piotr Suchenia: maratonem przez świat na biegun archiwum prywatne
Im zimniej, tym lepiej? Dla Piotra na pewno: w warunkach ostrej zimy biega tak, że trudno go dogonić (fot. archiwum prywatne)

Na początek Palma de Mallorca w Europie („Duży przeskok, bo w Polsce było wtedy koło zera, a na Majorce prawie 30 stopni, i ostry sprint na finiszu, żeby wskoczyć na drugie miejsce”), potem Bangkok w Azji („Najcięższy maraton w moim życiu. Wilgotność 100 procent, piekielnie duszno i gorąco”), Jamajka w Ameryce Płn. („Bieg w 40 stopniach i kłębach dymu z marihuany”) i Perth w Australii („Smarowaliśmy się kremami z filtrem pięćdziesiątką, bo słońce dosłownie paliło skórę”).

Następnie Curaçao w Ameryce Płd. („Byłem tak odwodniony i wykończony, że zdezorientowany uciekłem ratownikom medycznym i zamknąłem się przed nimi w aucie”), a na koniec Antarktyda („Tydzień siedzieliśmy w namiotach, bo widoczność była zerowa, podstawa chmur na poziomie ziemi”) i ugandyjski Fort Portal w Afryce („Ten maraton miał jakieś 44,5 km, cały dystans w terenie, po górkach, na wysokości 1700-1800 m n.p.m.”).

Zgodnie z założeniami, każdy z tych maratonów z finałem na podium: jak nie w klasyfikacji generalnej, to w kategorii wiekowej lub drużynowo.

Piotr Suchenia: maratonem przez świat na biegun Marc Colon
North Pole Marathon to jeden z najtrudniejszych maratonów świata. Piotr jest pierwszym Polakiem, który go wygrał (fot. Marc Colon)

Wymarzony start na biegunie północnym udało się zaliczyć dopiero w 2017 roku, dzięki crowdfundingowej zbiórce. „Długo się wahałem, bo nie lubię prosić o pieniądze, wolę sam na wszystko zarobić, ale pewnego dnia znalazłem na chodniku 10 zł i uznałem, że to znak. Wrzuciłem na portal Polak Potrafi nagrany wcześniej filmik z apelem do internautów i poszło! Trochę ze zbiórki, trochę od sponsorów, trochę oszczędności i pojechałem na ten czubek świata, gdzie zawsze mnie tak ciągnęło...”.

Jak mu poszło? „Veni! Vidi! Vici!” – zatytuował poświęcony temu startowi wpis na swoim blogu. Tak jest, Piotr Suchenia swoje wielkie biegowe marzenie spełnił w wielkim stylu – przy 35-stopniowym mrozie i powodującym okrutny ból głowy wietrze, grzęznąc w śniegu i pokonując rowy i lodowe przeszkody oraz mocnych konkurentów, dotarł do mety pierwszy, machając na finiszu flagą Polski i ciesząc się „jak szczeniak”.

„To dla takich chwil warto żyć i trenować” – napisał na końcu wpisu. A potem swoją długą drogę do zwycięstwa na biegunie opisał szczegółowo w książce „Rozgrzewając chłód”, którą gorąco Wam z tego miejsca polecamy. Warto przeczytać, by dowiedzieć się, jak spełnia się życiowe marzenia.

RW 03-04/2021

REKLAMA
}