Moja przygoda z bieganiem zaczęła się ponad 8 lat temu. Wkręciłam się na całego i już w pierwszym roku przebiegłam trzy półmaratony i maraton. Wszystko zmieniło się 3 lata temu, gdy zostałam mamą. Ciężko było wrócić, a jak już odzyskałam względnie dobrą kondycję, okazało się, że jestem w kolejnej ciąży.
Moi dwaj synkowie są cudowni, kochani, ale wyjście na trening było bardzo trudne. Po prostu nie miałam z kim ich zostawić: mąż pracował na zmiany, często miał nadgodziny. W końcu, gdy młodszy synek skończył 10 miesięcy, udało mi się męża namówić na porządny biegowy wózek (radzę nie oszczędzać w tej kwestii) i odkrywam teraz zupełnie nowe oblicze biegania!
Jak biegać z dziećmi? Zobacz tutaj: Dzieci a bieganie. Jaki trening dla małych biegaczy?
Cudowne, uwalniające, gdzie nie liczy się już tak bardzo dystans czy czas, ale to, że mogę wyjść pobiegać z synami, mogę im dawać dobry przykład i wspólnie spędzamy czas. A oni uwielbiają mi towarzyszyć. Starszy, teraz 2,5-letni, jak tylko powiem, że idziemy biegać, pomaga mi przymocować kółko, od razu wsiada do wózka i woła brata. To bezcenne chwile spędzone razem.
Biegnę i słyszę: „Mamo, koparka!”, „Mamo, pociąg!”, a już najwspanialsze, gdy krzyczy: „Mamo, dasz radę!”. Uwielbiam ten rodzaj treningów – bez tzw. spiny, na luzie, pełen radości. Dzięki temu na nowo odkryłam piękno biegania.
Pozdrawiam, Malina
RW 9-10/2018