Gaazu!" - krzyczy dwuletni Gucio, kiedy rodzice pokonują kolejne kilometry. Rytm życia Danuty i Bartosza Marcinkowskich wyznacza bieg. Trenują z synem, który siedzi w wygodnej gondoli i rozbawiony przygląda się, jak świat umyka w miarowym tempie. Wózek pcha raz mama, raz tata - zmieniają się przy nim niczym sprinterzy w sztafecie. Dziś 10-kilometrowe trasy pokonują bez zadyszki, jednak początki do łatwych nie należały...
Turbospacer
Jako pierwszy zaczął biegać Bartosz, który jest radcą prawnym, partnerem jednej z największych kancelarii w Polsce - Domański, Zakrzewski, Palinka. Specjalizuje się w prawie fuzji i przejęć, prawie spółek, ochrony danych osobowych oraz prawie energetycznym. Podwójna dawka kalorii, dostarczana codziennie za sprawą obiadów w pracy i u rodziców, spowodowała, że jego waga przekroczyła stan osobistej tolerancji. Zaczął obmyślać plan doprowadzenia się do "stanu używalności". Kiedy spostrzegł, że noszenie dokumentów to za mało, by zaliczyć się do grona osób uprawiających sport, postanowił na serio zabrać się za siebie.
Namówił żonę, która działa w Polskim Związku Inżynierów i Techników Budownictwa, współorganizuje konkurs "Budowa Roku", promujący inwestorów i wykonawców, a także współpracuje z serwisami internetowymi poświęconymi macierzyństwu (polki.pl; babyonline.pl), by i ona spróbowała swoich sił. I tak zmierzyli się z pierwszym poważnym dystansem podczas Run Warsaw w 2005 roku.
Wkrótce urodził im się syn. Dla wielu oznaczałoby to koniec z regularnymi treningami i początek zasiedziałego trybu życia, ale nie dla nich. Macinkowscy są żywym przykładem, że przyjście na świat dziecka nie musi oznaczać rezygnacji z własnych pasji.
"Praca zajmuje mi niemal cały dzień, a ja nie chciałem jeszcze wieczorem zamykać się w pokoju, by ćwiczyć na stacjonarnej bieżni. Ponieważ miałem wcześniej okazję biegać z rowerem, pomyślałem, dlaczego nie mielibyśmy spróbować z wózkiem" - tłumaczy Bartosz.