Czy w sportowych, czy w sandale
to po górkach biegam stale
nawet będąc w innym ciuchu
nie potrafię żyć bez ruchu
I tak od dwóch lat. Anna Stegner zaczęła opisywać swoje przygody biegowe w 2015 roku i postanowiła robić to wierszem. Ile powstało już rymowanych wpisów na jej profilu biegowym? Trudno zliczyć. Dość wam wiedzieć, że Anna nie zamierza przestać rymować. Tak jak nie zamierza przestać biegać. Pokazujemy ją na naszych łamach, żebyśmy wszyscy uświadomili sobie, jak wiele twarzy może mieć nasza wspólna pasja.
Jak dużo jest sposobów, by cieszyć się naszym hobby także w chwilach regeneracji. Bo właśnie w takich momentach powstają dzieła pani Ani. „Wena rządzi się swoimi prawami. Czasem czekam na jej przypływ pięć, sześć dni po biegu, a niekiedy pojawia się na drugi dzień. Tak jak po mojej życiówce na maratonie, która wynosi 3:55” – mówi.
A zaczęło się od przesady. Syn wyciągnął ją na bieganie i za pierwszym razem zrobiła osiem kilometrów. Tylko dzięki temu, że ma za sobą sportową przeszłość: biegała w podstawówce, a potem uprawiała fitness. Ale i tak bolało. Kilka dni chodziła jak kaczka. Na następny trening wybrała się więc z przyjaciółką – spokojne 3 kilometry. No i się spodobało. Teraz to uzależnienie.
Czytaj też: Pseudobiegaczki zarażają bieganiem inne kobiety
Komentarze