Ryszard Sawa: Pionier z apetytem

Można stracić wzrok i rękę, ale i tak najważniejsze jest to, co człowiekowi zostaje. Ryszardowi Sawie pozostał apetyt na życie, co wystarczyło, żeby zdziałać naprawdę wiele - chociażby zainspirować w Polsce bieganie osób niepełnosprawnych.

Ryszard Sawa - pionier biegania niepełnosprawnych archiwum prywatne
„Bardzo cieszy fakt, że tyle niepełnosprawnych osób uprawia teraz sport, że tak się ich docenia” – mówi Ryszard Sawa. (fot. arch. prywatne.)

Ryszard Sawa

Doktor nauk ścisłych, ojciec, dziadek, ale też biegacz znany w całej Polsce. Jako pierwszy niewidomy w kraju wziął udział w oficjalnym biegu, pionierski start zaliczając w 1982 r.

To Ryszard Sawa jako pierwszy niewidomy w Polsce wystartował w oficjalnym biegu. Było to w 1982 roku w Maratonie Warszawskim, który wtedy nazywał się Maratonem Pokoju. Biegali już tam niedowidzący, ale jeszcze nigdy trasa nie gościła nikogo, kto nie widziałby wcale.

Ryszard Sawa wspomina, że to był szok dla kibiców, ale i dla niego – również wysiłkowy, bo biegł przez pięć godzin. „Ale potem forma rosła, bo życiówkę wybiegałem na 3:11. To było jednak dawno temu. Teraz wracam do pierwszego wyniku” – śmieje się żywotny siedemdziesięcioczterolatek.

Zobacz też: Niewidomy biegacz i wyjątkowy przewodnik - duet od łamania barier

Jak stracił wzrok i rękę? 65 lat temu, za dzieciaka, bawił się niewypałem i zabawa ta bardzo źle się skończyła. Ale pan Ryszard żartuje, że jego niepełnosprawność dała mu kopa do życia. Ze swojej wsi trafił do dobrej szkoły w Laskach, tam zrobił maturę. Potem był Uniwersytet Warszawski, łącznie z doktoratem. No i biegi – trenowane tak zapalczywie, że zdarzało mu się w domu przywiązywać dętką do kaloryfera i robić kilometry w miejscu.

To dzięki niemu, dzięki jego startom, niepełnosprawnych gości się dzisiaj na biegach bardzo chętnie i szanuje się nawet bardziej od pozostałych zawodników. Na przykład całkiem niedawno pan Ryszard napisał do jednego z organizatorów biegów w Warszawie, że chciałby wystartować na tandemie. W odpowiedzi utworzono specjalną kategorię i wystartowało kilka takich rowerów. Bo Ryszard Sawa na rower powoli się przesiada. Kolano psuje mu plany treningowe od ponad roku, więc odpuścił sobie walkę o wynik i na biegach robi już tylko frekwencję.

Zobacz też: Niewidomi biegacze: twardziele na trasie

W startach towarzyszyli mu w życiu różni przewodnicy, ale od 25 lat najważniejsza jest partnerka życiowa – Krystyna. Kiedyś jechała przy Ryszardzie na rowerze, ale teraz – gdy on zwolnił, a ona przyspieszyła – biegają już razem. Bywa, że wezmą dziewięcioletniego wnuka. Ostatnio zrobił z nimi „piątkę” na hulajnodze. Biegają też dwaj synowie, a jeden nawet z żoną. Jak wystartują wszyscy razem, to Ryszard Sawa musi dzielić się z nimi swoimi nagrodami.

„Z tysiąca złotych zostaje dwieście, jak każdego obdzielę” – śmieje się.

Zainspirował więc rodzinę, ale ludzi, których ciągle inspiruje, jest znacznie więcej. Za nim 36 lat biegania w oficjalnych imprezach. Szmat czasu i mnóstwo okazji, by natchnąć tych, którym wydaje się, że los nie potraktował ich sprawiedliwe.

Ryszard Sawa potrzebuje przewodnika. Różnie z tym bywało, ale od dwóch dekad najprzyjemniej biega mu się w towarzystwie życiowej partnerki – Krystyny.

Ryszard Sawa - pionier biegania niepełnosprawnych archiwum prywatne
fot. arch. prywatne.

2015

Orlen Warsaw Marathon. To bieg sentymentalny, bo przecież w tym mieście i na tym dystansie zaczynał.

Ryszard Sawa - pionier biegania niepełnosprawnych archiwum prywatne
fot. arch. prywatne.

2016

Z wnukiem przebiegł już jedną pięciokilometrową trasę. Tutaj jednak razem odpoczywają.

REKLAMA
}