Na rekonesansie już były. Parę miesięcy temu, tuż po igrzyskach w Tokio (i mistrzostwach świata juniorów w Nairobi) wybrały się razem na wakacje właśnie do Paryża. „Pobiegały” po ulicach stolicy Francji, ale na wieżę Eiffla wjechały windą – na skipy po schodach jeszcze przyjdzie czas. Za trzy lata Natalia – w ubiegłym roku najszybszy z „Aniołków Matusińskiego” (a na co dzień Marka Rożeja z AZS AWF Wrocław) – będzie miała 27, a Alicja 23 lata. Natalia na pewno będzie biegała 400 metrów, zapewne w sztafecie. Alicja – nie wiadomo. W tej chwili jest szóstą na świecie juniorką w biegu na 400 metrów przez płotki, ale chce spróbować czegoś nowego, Jak mówią jej koledzy, zapatrzyła się na Patryka Dobka, więc w planie ma wydłużenie dystansu do 800 m.
16 lat temu, kiedy Natalia miała lat osiem, a Ala cztery, mistrzynią Polski juniorek na 800 m była Marta, ich siostra. Bo bieganie w rodzinie Kaczmarek zaczęło się od trzeciej siostry, dziś psycholożki, a od roku także… trenerki lekkoatletyki. Gdyby się uparły, mogłyby jak beligijscy bracia Boerle we trzy wystartować w sztafecie 4 x 400 metrów.
Taniec z buławami
Górzyska pod Drezdenkiem, w Lubuskiem. Wioska z 12 numerami i niespełna 50 mieszkańcami. Z ostatniego domu, z leśniczówki przy szkółce leśnej, wychodzi spora ekipa. Idzie pobiegać.
To Łukasz Kaczmarek, trzydziestosześciolatek, który szykuje się do swojego pierwszego półmaratonu (przez covid wciąż mu go przekładają), jego siostra Marta, która karierę świetnie się zapowiadającej biegaczki na średnie dystanse zakończyła 15 lat temu, gdy miała niespełna 18 lat i problemy zdrowotne, oraz dwie kolejne siostry lekkoatletki: Natalia i Alicja.
Las rodzeństwa Kaczmarek to ich naturalne środowisko: rodzice przez długie lata pracowali w Lasach Państwowych, mama Joanna jest teraz zastępcą nadleśniczego, a tata Krzysztof przeszedł na swoje, prowadzi tartak i wynajmuje drewniany dom zbudowany przez dziadka.