Bieganie w mieście zdrowe nie jest, bo samochody psują powietrze, ale zawsze można się pocieszać, że jeżdżenie samochodem czy spacery po mieście też nie mogą odbywać się bez oddychania, więc już lepiej, jak organizm trochę się podtruje, ale i przebiegnie, niż żeby miał gnuśnieć.
W naszych miastach nie jest zresztą tak źle. Z reguły przez miasto przepływa rzeka, wzdłuż rzeki są ścieżki, nie ma poza tym miast bez parków, a ogólny wzrost zamożności polskich miast plus nastawienie proturystyczne sprawia, że wszystkie miasta są dobrze oświetlone, dzięki czemu wieczorem i w nocy – gdy ruch uliczny się zmniejszy – można sobie urządzać treningi nawet w centrum.
Trzeba tylko spełnić dwa warunki: uważać na rowerzystów i rozpoznać zwyczaje policjantów.
Jeżeli chodzi o rowerzystów, nie ma co wałkować tematu po raz setny; wiadomo, że plaga ogarnęła już wszystkie miasta i nie ma na nią rady. Jeżdżą po chodnikach, na ogół bez oświetlenia, z zasady za szybko i nigdy nie biorą pod uwagę, że wyprzedzany przez nich przechodzeń lub biegacz może nagle gdzieś skręcić.
Psychiatrzy bezskutecznie starają się rozwikłać zagadkę, jak to się dzieje, że choć jeszcze nigdy żaden pieszy nie zamontował sobie kierunkowskazów ani nie próbował sygnalizować zmiany pasa ruchu machaniem ręką, to każdy rowerzysta spodziewa się, że pieszy przed skrętem kierunkowskaz jednak włączy. Albo zamacha. A skoro tego nie zrobił, to znaczy, że będzie się poruszał niezmiennie w linii prostej i można śmigać, mijając go o centymetry.
Zupełnie inaczej sprawa przedstawia się z policjantami. Co ma policjant do biegacza? Niestety, ma. Każdy, kto porusza się po mieście, wie, że na skrzyżowaniach są światła i one służą przede wszystkim samochodom. Pieszym niby też, ale tylko takim, których pasją życiową jest długie stanie na miejskich skrzyżowaniach. Biegacz, wiadomo, nie lubi zatrzymywać się i czekać na zmianę świateł.
Ona zaś – coraz częściej niestety – za sprawą wyjątkowo złośliwego zaprogramowania nie następuje automatycznie, tylko po naciśnięciu odpowiedniego przycisku . Na dodatek raz działa na wcisk, a raz właśnie automatycznie, żeby pieszy nigdy nie wiedział, a za to żeby sobie postał. Bo nawet jak zorientujesz się, że samochody mają zielone, a piesi czerwone, więc trzeba przycisnąć, to zielone dla pieszych nie zapali ci się NIGDY podczas tego zielonego, tylko dopiero przy następnym.