Stomia nie jest żadną barierą dla sportu. W chorobie zaczęłam regularnie biegać. Ruch dał mi siłę do walki o zdrowie. Pływam, jeżdżę na nartach, chodzę po górach i uwielbiam zumbę. A woreczek uszyty z części jelita? Podczas biegu zdarzają się na trasie różne »nieprzewidziane sytuacje«, a ja po prostu mogę biec dalej” – pisze na blogu.
W szkole nie znosiła lekcji WF-u. Dopiero w dorosłym życiu odkryła radość z aktywności fizycznej, oczywiście przez przypadek. „Mąż, który też jest biegaczem amatorem, poprosił mnie o towarzystwo podczas treningu. Głupio było odmówić, a potem przepadłam”. Na początku 2010 roku dowiedziała się, że choruje na colitis ulcerosa – wrzodziejące zapalenie jelita grubego.
Po 3 latach nieskutecznego leczenia zdecydowała się na wycięcie jelita grubego i wyłonienie czasowej ileostomii. „Byłam faszerowana sterydami: 17 tabletek rano, wieczorem tylko 12. Chodziłam napuchnięta jak balon, przestałam przypominać samą sobie, znajomi nie poznawali mnie na ulicy, a uporczywe objawy choroby wciąż nie mijały.
Myślałam stereotypowo: kobieta plus woreczek = koszmar. Zdecydowałam się na operację, bo genetycznie jestem obciążona nowotworem. Mam kochającego męża, dwójkę dzieci, mam dla kogo żyć. To paradoks, ale choroba obudziła we mnie kobiecość. Zaczęłam chodzić w spódnicach i sukienkach nie tylko od święta” – mówi.
Przeczytaj: Niewidomy biegacz i wyjątkowy przewodnik - duet od łamania barier
Były też gorsze momenty – wtedy antydepresanty zamieniła na bieganie. Nie poddała się, nawet gdy podczas treningu spotkała w lesie dzika. Na drzewo nie uciekła, ale śmiertelnie przestraszona postanowiła zainwestować w bieżnię. „Zawsze, kiedy czuję spadek nastroju albo zwykłe zmęczenie po pracy, szybko wskakuję na bieżnię, a po paru kilometrach od razu czuję się jak nowo narodzona” – wyjaśnia.
Teraz biega przynajmniej 3 razy w tygodniu, a najczęściej na rowerze goni ją 16-letnia córka. Przeszła 3 wyjątkowo bolesne operacje, dziś żyje ze zbiornikiem jelitowym, a po chorobie została jej jedynie blizna na brzuchu, którą pokochała, bo – jak mówi – przypomina jej o niesamowitej walce, jaką stoczyła. Bieganiu zawdzięcza świetną kondycję. „Jestem lepsza niż przed chorobą” – dodaje z radością.
Sylwia Ratajczak
Gdy miała 30 lat, zdiagnozowano u niej wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Posypało jej się zdrowie, ale życie nabrało innego tempa i koloru. Dziś pisze (blog-stomikow.stomalife.pl) i pomaga innym.
Start
Fajterka z Bolechowa pod Poznaniem zaczęła biegać, by nabrać sił do walki z chorobą. Dziś pomaga innym, którzy tę walkę dopiero zaczynają.