W dniu, w którym zdecydował się na odcięcie nogi, Tom White obudził się z niesamowitym pragnieniem biegania. Dziewczynki jeszcze spały. Obrócił się na drugi bok i zobaczył, że druga połowa łóżka jest pusta. Jego żona, Tammy, już wybiegła na puste ulice miasteczka Buena Vista w Kolorado. Bez niego. Znowu.
Prawie wszyscy w okolicy ich znają. On jest 47-letnim lekarzem, który asystował przy przyjściu na świat wielu mieszkańców miasteczka. Tammy to 46-letnia fizjoterapeutka, która przyjmuje pacjentów nawet w domu. Ich widok biegnących razem należy do stałych elementów krajobrazu.
Na początku 2007 roku mieszkańcy Buena Vista zaczęli widywać biegającego doktora rzadziej niż zwykle. Męczyły go bóle lewej nogi – to pamiątka po wypadku motocyklowym, który wydarzył się jakieś 20 lat wcześniej. W lecie bóle się wzmogły, a jesienią Tammy biegała już sama.
Kontuzja doprowadzała Toma do wściekłości. Bieganie było integralną częścią jego życia, to w ruchu czuł się najbardziej spełniony. Już raz, po wypadku, je stracił. Latami uczył się biegać na zmasakrowanej nodze. Teraz historia się powtarzała. Tego dnia wstał wcześnie, wziął prysznic, ubrał się i obudził dziewczynki. 8-letnia Whitney i 4-letnia Jasmine szybko uporały się z porcją płatków śniadaniowych. Kiedy spocona Tammy wróciła z porannej przebieżki, czekała już na nią kawa. Chwilę potem odwiozła Jasmine do przedszkola, a Tom odprowadził Whitney do szkoły. To był ich poranny rytuał.
Po drodze beztrosko paplali o kostiumach na Halloween, ale kiedy sam wracał do domu, walczył z ogarniającą go frustracją. W wolnym czasie razem z żoną trenował żeńską reprezentację szkoły w biegach przełajowych (dotarli do finałów krajowych) i do tradycji należało, że biegali z dziewczynami 5 km na rozgrzewkę. Jednak w czasie ostatniego weekendu ból był zbyt wielki.
"Trenerze, biegniesz z nami?" – spytały dziewczyny. Tom miał wrażenie, że pęknie mu serce, ale musiał odmówić. "Nie mogę, lećcie same" – odparł. Patrzył, jak znikają za zakrętem. Pomyślał, że za rok będzie musiał powiedzieć córce, że nie może odprowadzać jej do szkoły. Tom przez lata żartował, że musi uciąć chorą nogę i sprawić sobie protezę. Teraz ta perspektywa stawała się coraz bardziej realna.
Trzy lata wcześniej na maratonie nowojorskim usłyszał o Achilles Track Club’s Freedom Team – grupie niepełnosprawnych weteranów z Iraku i Afganistanu, biegających na protezach. Spotkał też Sarah Reinertsen, triathlonistkę startującą z hydraulicznym kolanem i sztuczną stopą. Straciła nogę, a mimo to była lepsza od wielu pełnosprawnych sportowców. Tom poszedł do garażu po rower. Kolarstwo nie powoduje wstrząsów i nie obciąża ciała tak bardzo, jak bieganie, więc była to jedyna aktywność, która mógł się cieszyć bez bólu.
Popedałował do gabinetu i na jakiś czas jego myśli pochłonęły złamane kości, chore serca i badania noworodków. Potem jednak rozterki wróciły. Amputacja nie była dla niego kwestią życia i śmierci. To był raczej wybór między lepszą a gorszą egzystencją. Decydując się zachować nogę, jednocześnie rezygnował z biegania, które dawało mu energię. Chociaż nie, to mało powiedziane. Tom czuł, że naprawdę żyje dopiero wtedy, gdy serce waliło mu jak oszalałe, a płuca błagały o kolejny łyk tlenu.
To dlatego zastanawiał się, czy nie odciąć części siebie, żeby odzyskać uczucie definiujące go jako człowieka. Z jego perspektywy amputacja wcale nie wyglądała jako strata. Wprost przeciwnie – miała przywrócić go do życia. Oczywiście pod warunkiem, że wszystko pójdzie dobrze.
Kiedy po pracy pedałował do domu, zdał sobie sprawę, że nawet ta forma ruchu zaczęła sprawiać mu trudność. Dlatego w nocy, leżąc w łóżku obok Tammy, w końcu powiedział na głos: "Wiesz, myślę, że najwyższy czas zdecydować się na amputację". Ku jego zdumieniu odparła: "Świetnie!". Tęskniła za wspólnym bieganiem, samotnie przemierzane kilometry były jak produkt bieganiopodobny. Chciała, żeby Tom dostał znowu ten zastrzyk endorfin, który pobudzał ich do życia. Rano podeszła z kalendarzem i powiedziała, by zaplanowali to na kolejny miesiąc.
"Zaraz, czekaj!" – odparł. To działo się za szybko. On tylko głośno się zastanawiał, a ona zachowywała się, jakby klamka zapadła. Kilka godzin później do ich skrzynki na listy trafiło specjalne wydanie "Runner's World".