Chyba nikt nie biega codziennie tą samą trasą, bo by mu było nudno i bieganie by mu obrzydło. Ja mam – jak na mieszczucha – wyjątkowo sprzyjające warunki do tras przeróżnych: mieszkam nad Wisłą, między mostami, co daje dziesiątki różnych kombinacji. Z biegiem lat zauważyłem coś dziwnego: że mianowicie wśród tych tras są trasy życzliwe i trasy przeklęte. Na niektórych zawsze biegnie mi się – no, niech będzie, nazywajmy rzecz po imieniu: człapie mi się – lepiej, na innych zawsze gorzej i nie ma to nic wspólnego ze stanem nawierzchni, kątami nachylenia wzniesień, stopniem zacienienia w lecie lub bezwietrzności w zimie.
Dysk pamięci
Po głębokim przeanalizowaniu zjawiska doszedłem do wniosku, że organizm biegacza ma swój oddzielny dysk z pamięcią i na nim zapisuje doświadczenia biegowe. Zarówno przykre, jak i przyjemne. Biegacz może nawet tego sobie nie uświadamia, tylko nie wiadomo dlaczego jedną trasę lubi, a innej nie. Powód jest prosty: na tej trasie raz mu się zdarzyło pokonać dystans łatwo, szybko i przyjemnie, na innej odwrotnie: zdarzyło mu się nawet przystanąć ze zmęczenia. Biegacz ledwo co oba zdarzenia pamięta, ale ten jego oddzielny dysk pamięci owszem, ma to dokładnie zapisane i albo zaprasza, żeby powtórzyć sukces na trasie zapamiętanej jako życzliwa, albo odwrotnie: stara się ostrzec przed ponownym użyciem tej innej, przeklętej.
Zazwyczaj podczas biegu pamięć działa kiepsko. Nie chce podpowiedzieć, które to właśnie okrążenie, albo przy którym krzaczku jest wymierzony piąty kilometr, by tam zawrócić. Ale za to dysk oddzielny zapisuje przeżycia.
Oczywiście wiele zależy od dnia, formy, samopoczucia. Nie chcę nikomu wmawiać, że na przeklętej już nigdy się nie da, a na życzliwej zawsze, niemniej ta podświadoma sympatia do jednej trasy lub niechęć do innej ma spory wpływ na jakość biegu, a także tę cechę, że wciąż dostarcza dowodów na swoją trwałość. Mądrzy ludzie mówią, że biega się głównie głową. No i jak ta głowa ubzdura sobie, że na trasie dookoła domu zawsze jest trudniej, a wzdłuż rzeki zawsze łatwiej, to rzeczywiście będzie łatwiej, zgodnie z przewidywaniem.
Reset trasy
Bo autosugestia wielką siłą jest. Gdyby ktoś chciał użyczliwić sobie trasę przeklętą, powinien trenować przez jakiś czas na którejś z życzliwych, potem zrobić dzień przerwy na regenerację, dobrze się wyspać i pokonać przeklętą w dobrym czasie. Oddzielny dysk to zapamięta i trasę odczaruje. Dołączy ona do życzliwych. I będzie taka aż do niespodziewanego fatalnego biegu, podczas którego nagły atak zmęczenia znów każe przystanąć. Co oczywiście zostanie skrupulatnie zapisane na oddzielnym dysku biegacza. Nie będę taił, że ogólna liczba tras życzliwych z wiekiem wyraźnie się zmniejsza…
JF
Ten felieton był pierwotnie opublikowany w magazynie Runner's World w numerze maj 2016.
Trasy życzliwe i przeklęte [felieton Jacka Fedorowicza]
Każdy ma swoje dokładnie wydeptane trasy do codziennych przebiegiwań. Myślę, że każdy ma ich wiele. Nawet jeżeli mieszka na Półwyspie Helskim.

Zobacz również: