Farmer i jego pies, Tractor, sprowadzali stado 25 krów na niziny na zimę. Ale szlak zrobił się za wąski, za ciężki. Nawet nawykły do trudnego terenu koń Eliego, Two Socks, mógł złamać nogę i wysłać ich obu na dno wąwozu. Eli zsiadł więc z konia i zostawił go na górze. Włączył latarkę i ruszył po zagubione kilka sztuk, nakazując Tractorowi, by prowadził. Wyrzucał sobie własne skąpstwo. Co zwykle dwóch ludzi robiło w dwa dni, on próbował zrobić sam w jeden. Zawsze był dumny z tego, że radzi sobie sam, ale to wyzwanie trochę zaczęło go przerastać.
Słońce zachodziło szybciej niż się spodziewał i robiło się coraz zimniej. Sprawdził baterię w telefonie – trzy procent. By dotrzeć do konia w tę bezksiężycową noc, farmer musiał skorzystać z umiejętności biegacza. Jego kowbojki ślizgały się na kamieniach, a dżinsy plątały nogi jak gumowe taśmy. Już po kilku minutach komórka padła i zrobiło się ciemno jak w...
Na pustyni złe rzeczy zdarzają się nocą. Jeśli coś nie żądli, nie kąsa lub nie gryzie, to znaczy, że nie żyje. No i jeszcze sam kanion: dziesiątki metrów pionowych skał i nikogo w pobliżu, kto mógłby przyjść z pomocą.
I znowu Eli wykorzystał talenty Tractora. Kiedy farmer zwolnił do marszu z powodu ciemności, border collie instynktownie wybierał drogę, co chwilę zawracając, by mieć pewność, że jego pan jest blisko. Pies widział, czego nie widzi Eli, czuł zapachy, o których człowiek nie ma pojęcia. Będąc w ruchu, Eli próbował nie stracić z oczu białej plamki na grzbiecie psa. Kiedy tak się stawało, kierował się za jego oddechem. Po półgodzinie dotarli z powrotem do konia, który mógł dowieźć Eliego do domu. Konie zawsze trafiają do domu, nawet po ciemku.