Zawsze był okrągły. Swoje najmłodsze lata wspomina tak: „Od kiedy pamiętam, moje ciało nigdy nie mieściło się w ramach lustra, a poruszając się po chodniku, pozostawiałem ślady w postaci pęknięć na płytkach. W pewnym momencie zacząłem się obawiać, że zgłosi się do mnie zarząd dróg, bym zapłacił za zniszczenia, ale na szczęście do tego nie doszło”.
Pęknięcia w betonie mogły zostawać po nim, gdy przekroczył trzydziestkę i ważył 135 kilogramów. Zanim osiągnął ten rezultat, próbował schudnąć. Machał hantlami w domu, chodził na siłownię, ale ćwiczenia popijał piwem, zagryzał pizzą i golonką. Robił się więc tylko bardziej majestatyczny – nie chudł wcale. Dopiero kiedy jeden z kolegów zauważył, że gdy Przemek wsiada do auta, cały wóz przechyla się na jego stronę, dotarło do chłopa, że przesadził.
Ubrał się w gruby dres i wyszedł na pierwsze cztery kilometry. Po biegu niemal stracił przytomność z bólu… Ale i z euforii. Z wagi spadł niemal kilogram. Wiedział, że to woda, ale i tak podziałało. No, a potem potoczyło się już tak jak w przypadku większości z nas. Kolejne kilometry, pierwsze starty, wyniki i po drodze ważna refleksja, że bez diety nie uda się osiągnąć w sporcie niczego.
Przygoda przerodziła się w pasję biegowo-kulinarną. Przemek przebiegł 100 kilometrów, potem 100 mil, a potem zapytał samego siebie, co dalej. Napisał wtedy list do naszej redakcji, aby zmotywować innych swoim przykładem i nadać rozgłos akcji charytatywnej na rzecze swojej siostrzenicy "Tort urodzinowy dla Gosi" i doszedł do wniosku, że skoro biega ultramaratony, to trzeba zrobić takie zdrowotne ultra na talerzu.
„Wpadłem na pomysł, żeby odstawić mięso na trzydzieści dni. Chciałem zobaczyć, jak się z tym poczuję. A że bez mięsa trzeba się nakombinować, więc stanąłem do garów. Zawsze to lubiłem, bo sporo czasu spędzałem w kuchni z mamą. Wtedy jednak, za dzieciaka, dlatego, że chciałem wrzucić w siebie jak najwięcej cukru i tłuszczu. Tym razem było inaczej: chciałem jeść zdrowo” – opowiada Vegenerat.
No i się udało. Okazało się, że nie jedząc mięsa, da się przebiec setkę, i to w znacznie lepszym stylu. Przemek wpadł jak śliwka w kompot i zaczął namiętnie gotować. Zrewolucjonizował swoje życie kulinarnie i przeszedł na dietę bezmięsną zupełnie.