Głównego przeciwnika poznajemy już przy pierwszym podjeździe, na początku wyścigu. To piasek. Gdy biegasz na wózku, mało co daje Ci tak w d... Grzęzną w nim małe, przednie kółka, zakopują się opony dużych, tylnych. Nawet jeśli założyłeś te szersze, off-roadowe, a większość ściga się na oponach zwykłych, bardziej przypominających te w kolarce.
Potem prawie każdy z zawodników na pytanie: „Co było najgorsze ?” będzie mówił o piasku, chociaż czołgali się pod belkami i przeciągali uwiązane na linach ciężary, przejeżdżali wózkami przez ogień, wodę i wywracali się z nimi na gałęziach. I ścigali się. Z czasem, z innymi, ze swoimi ograniczeniami.
A najbardziej ze stereotypowym wyobrażeniem o tym, co mogą i potrafią zrobić ludzie, o których mówi się „niepełnosprawni”. A oni sprawni są nad wyraz i – chociaż nie mogą chodzić – biegają. Właśnie spotkali się na zawodach, jakich nigdy nie było w Polsce ani nawet w Europie. To Wheelmageddon, czyli ekstremalny bieg terenowy dla osób na wózkach.
Małe kółka grzęzną bardziej
Piaszczysta ścieżka, niewiele szersza od wózka, wiedzie zakrętami w górę i w dół. Wąsko. Ciężko w ogóle przejechać. Jeszcze trudniej wyprzedzić, gdy gałęzie sosenek uderzają po twarzach. Idealne miejsce na pierwsze zderzenia i wywrotki. Może newtonowska fizyka nie ogarnia subtelności wszechświata, ale w sporcie ciągle obowiązuje. Zasady zachowania pędu i masy.