Włodzimierz Marcisz: Strażnik miejski uratował dwóch biegaczy

W straży miejskiej pracuje już 19 lat. Udzielał pierwszej pomocy setki razy. Na swoim pierwszym maratonie zrobił to aż dwa razy. "Maraton każdego może powalić na ziemię. Dlatego wszyscy powinniśmy znać zasady pierwszej pomocy" - mówi Włodzimierz Marcisz.

Włodzimierz Marcisz, Cracovia Marathon, pierwsza pomoc bieganie Tomasz Woźny, arch. prywatne
Włodzimierz Marcisz, cichy bohater Cracovia Maraton / fot. Tomasz Woźny

Włodzimierz Marcisz jest przekonany, że większość z nas zareagowałaby właściwie, gdyby zobaczyła człowieka potrzebującego pomocy. Większość z nas, biegaczy. Wyrobił sobie to przekonanie na tegorocznym Cracovia Maraton.

Widział, jak jeden biegacz pomagał drugiemu, jak pozwalał wesprzeć się na ramieniu, zatrzymał się, żeby zapytać, czy wszystko w porządku. On sam jednak znalazł się w szczególnej sytuacji, bo udzielał pierwszej pomocy nie raz, a dwa razy podczas tego biegu.

Pan Włodzimierz zaplanował sobie, że przebiegnie maraton w nieco mniej niż sześć godzin. Bo to jego pierwszy królewski dystans i nie wiedział, jak będzie. Nie mógł wiedzieć, że na 35. kilometrze mężczyzna przed nim osunie się na ziemię i dostanie drgawek. Że zacznie wymiotować. Nie wiedział, że on będzie się nim opiekował jako pierwszy, że ułoży go w pozycji bocznej ustalonej, że pomoże oczyścić drogi oddechowe.

Kiedy zostawiał tego mężczyznę pod fachową opieką, nie przewidywał, że kilka kilometrów dalej inny biegacz dostanie silnych skurczów brzucha i nim też będzie się zajmował aż do przybycia fachowej pomocy.

„Nic wielkiego nie zrobiłem – przekonuje jednak. – Na co dzień jestem strażnikiem miejskim, więc nie pierwszy raz zdarzyło mi się udzielać takiej pomocy. Nawet poza pracą noszę ze sobą specjalną maseczkę do sztucznego oddychania. Każdy z nas powinien taką mieć. Tak jak każdy powinien umieć tej pierwszej pomocy udzielać”.

Jego przypadek powinien dać nam wszystkim do myślenia. Czy potrafimy, czy wiemy jak i czy jesteśmy gotowi. Bo kto wie, kiedy padnie na nas. Może nie dwukrotnie w czasie biegu, bo to już ekstremum, ale przynajmniej raz. Jeśli już tak się zdarzy, należy pamiętać o kilku ważnych krokach. Podejść do poszkodowanego, sprawdzić, czy jest z nim kontakt, udrożnić drogi oddechowe, a potem dwa wdechy i trzydzieści uciśnięć klatki piersiowej. I tak na zmianę.

„Dobrze by było, gdybyśmy wszyscy o tym pamiętali. Bo tak jak jestem pewny, że wielu biegaczy te zasady zna, tak też jestem pewien, że są jeszcze pośród nas tacy, którzy zasad resuscytacji nie znają” – mówi Włodzimierz Marcisz, ważna postać tegorocznego maratonu w Krakowie.

Sportowa ścieżka Włodzimierza Marcisza

Włodzimierz Marcisz to człowiek aktywny. Trudno zerwać ze sportem, kiedy za młodu służyło się w oddziałach spadochronowych.

2007 - Za ten rok Włodzimierz Marcisz otrzymał od prezydenta miasta nagrodę Bezpieczny Kraków.

 

 

 

2008 - Góry to też jedna z jego pasji. Tutaj słowacka strona Tatr.

 

 

 

 

 

 

2016 - Charytatywny bieg Marzanny. 10 kilometrów w 52 minuty.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2016 - Cracovia Maraton. To tutaj Włodzimierz pomógł dwóm biegaczom w tarapatach.

 

 

2016 - Włodzimierz planuje start w maratonie wrocławskim. Ma tu rodzinę i będzie łączył przyjemne z pożytecznym.

 

 

 

 

 

 

 

RW 08/2016

Zobacz również:
REKLAMA
}