Wojtas Biegacz Stopowicz, czyli okazją na trening

Sposobów na bieganie są setki, jeśli nie tysiące, ale coraz trudniej o coś naprawdę oryginalnego. Wojtek Nowacki z Bytomia znalazł jednak metodę unikatową nawet w skali świata. Na treningi regularnie jeździ... autostopem!

Wojtas Biegacz Stopowicz, czyli okazją na trening
Wojciech Nowacki - bytomianin, biegacz, nauczyciel wychowania fizycznego. No i autostopowicz, oczywiście (fot. archiwum prywatne)

Kto wie, jak potoczyłaby się historia Biegacza Stopowicza, gdyby nie przewrotna genetyka. Bo jak inaczej określić pulę genową, która ludzką stopę wydłuża do rozmiaru pięćdziesiąt jeden i pół? Wojciech Nowacki byłby dziś pewnie piłkarzem – stoperem o wzroście stu dziewięćdziesięciu dwóch centymetrów – ale w latach dziewięćdziesiątych, gdy trenował piłkę nożną, nie sposób było dostać korki w tym rozmiarze.

W ten oto sposób musiał przerzucić się na inny sport. Tą dyscypliną była lekkoatletyka – nasz bohater biegał, skakał i rzucał piłką palantową. W niemal każdych zawodach zajmował miejsce na pudle. Grał też w siatkówkę, i to na poważnie, bo razem z kolegami z technikum i kilkoma innymi zawodnikami z rodzinnego Bytomia założyli drużynę, która grała w trzeciej lidze. Niestety, tę karierę zakończyła kontuzja barku.

Wojtas Biegacz Stopowicz, czyli okazją na trening
Za akcją Wojtas Biegacz Stopowicz kryje się nie tylko facet z fantazją, ale też fantastyczny biegacz z życiówką 3:03 w maratonie (fot. archiwum prywatne)

Życie sportowe Wojtka nigdy się jednak nie skończyło. Jako dwudziestokilkulatek skończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego i biegał już dla siebie. Chciał też pracować jako nauczyciel, ale brakowało etatów w lokalnych szkołach, dlatego przez pięć lat chwytał się różnych innych zajęć. Między innymi był kierowcą na trasach międzynarodowych.

„To właśnie tam wpadłem na pomysł mojego projektu. Od dawna zastanawiałem się, jak urozmaicić moje bieganie, jak połączyć je z czymś nowatorskim, ciekawym i charakterystycznym – opowiada Wojtek. – Któregoś razu, gdy po raz kolejny stanąłem na poboczu, żeby zabrać autostopowicza, dotarło do mnie, że sposób na oryginalną akcję biegową mam tuż pod nosem. Tak właśnie zaczął się Wojtas Biegacz Stopowicz”.

Wojtas Biegacz Stopowicz, czyli okazją na trening
Akcja Wojtka cieszy się coraz większą popularnością, jego działalnością zainteresowały się nawet media ogólnopolskie (fot. archiwum prywatne)

Na początku wydawało mu się, że najlepiej będzie, jeśli stopem będzie dojeżdżał na oficjalne biegi. Ale potem okazało się, że to jednak zbyt ryzykowna formuła. Przecież nie da się przewidzieć, kiedy kto się zatrzyma i jak dużo czasu zajmie droga. Mogłoby się więc zdarzyć tak, że Wojtek nie dojechałby na zawody na czas i zostałby ze zmarnowanym pakietem startowym w ręku. Dlatego właśnie uznał, że lepiej będzie wykorzystać autostop do treningów o charakterze przygodowym.

„Doszedłem do wniosku, że w biegowym rynsztunku stanę przy drodze i będę łapał okazję. Kiedy już ktoś się zatrzyma, to wsiądę do jego auta niezależnie od kierunku, w którym będzie jechał, żeby wywiózł mnie na trening. No i tak zrobiłem” – mówi.

Wojtas Biegacz Stopowicz, czyli okazją na trening
Wojtek na Giewoncie w 2018 roku. Jeszcze rok temu nie wiedział, że zajdzie tak wysoko i tak daleko (fot. archiwum prywatne)

Do inauguracji projektu doszło 1 lipca 2018 roku. Wojtek przygotował specjalną planszę, którą łapie na stopa (z napisem „Obojętnie gdzie. Wracam biegiem”), i stanął z nią przy drodze. Zupełnym przypadkiem pierwszym podwożącym okazał się jego kolega. Kolejne były już obce osoby. Dziś Wojtek zbliża się do okrągłej liczby stu treningów na stopowicza i nie ćwiczy już w inny sposób.

„Trzymam się reguły wsiadania do pierwszego auta, które się zatrzyma. To, jak daleko jadę, zależy od tego, ile mam czasu. Kiedy jest go więcej, wyskakuję po czterdziestu kilometrach, kiedy mniej, po dziesięciu, piętnastu” – wyjaśnia.

Zdarza się jednak, że zaplanuje sobie dłuższy bieg, ale osoba, która się zatrzyma, nie jedzie tak daleko. Wtedy też Wojtek trzyma się zasady pierwszego podwożącego i skraca trening. No cóż, trudno…

Wojtas Biegacz Stopowicz, czyli okazją na trening
W 2018 roku pierwsza akcja decyzją fanów z Facebooka zaprowadziła go z Górnego Śląska aż nad polskie wybrzeże (fot. archiwum prywatne)

Dla tych, którzy chcieliby iść w jego ślady i trenować w ten właśnie sposób, Wojtek ma bardzo dobrą wiadomość. Choć wydawać by się mogło, że ludzie w dzisiejszych czasach niechętnie biorą obce osoby do swojego auta, on nigdy nie ma problemu ze znalezieniem podwózki. Do tej pory na stopa czekał najdłużej osiem minut! Ten fakt rzuca nowe światło na polską życzliwość w tej kwestii.

Najpewniej pomaga Wojtkowi także fakt, że jest ubrany w strój biegowy. Coraz więcej ludzi uprawia ten sport, coraz przyjaźniej się on też w kraju kojarzy. Wojtek bardzo dba, żeby wizerunek biegacza był jak najkorzystniejszy. W okolicach świąt Bożego Narodzenia łapał stopa przebrany za Mikołaja. Wtedy właśnie złamał zasadę jednego auta i co chwila wsiadał do kolejnego, rozdając batoniki.

Wojtas Biegacz Stopowicz, czyli okazją na trening
Biegaczowi Stopowiczowi udaje się też pomagać. W tym przypadku zebrał pieniądze na górę karmy dla bezdomnych psów (fot. archiwum prywatne)

To niejedyna akcja, którą przeprowadził za pomocą Facebooka. Jeszcze na początku swojej działalności ogłosił bowiem, że pojedzie stopem tam, gdzie zażyczą sobie śledzący jego poczynania internauci. No a ci zdecydowali, że ma się wybrać nad morze.

Nie było wyjścia – trzeba się było pakować. Wojtek wyjechał rano, a późnym popołudniem dotarł autostopem do Gdańska, gdzie przebiegł dwadzieścia jeden kilometrów. Przenocował u znajomych i następnego dnia wrócił do domu tym samym sposobem – też okazją.

Stopuje w różnych miejscach i w różnych celach. Zdarzyło mu się już nawet trenować w ten sposób w czasie pielgrzymki. Gdy wszyscy pielgrzymi stanęli dla odpoczynku, on szybciutko złapał stopa i przeleciał się te kilka kilometrów.

Wojtas Biegacz Stopowicz, czyli okazją na trening
Wojtek na święta Bożego Narodzenia w 2018 roku zmienił nieco zasady gry i w przebraniu Mikołaja rozdawał kierowcom batoniki (fot. archiwum prywatne)

Wojtek zapewnia, że podróżowanie okazją jest bezpieczne – jeszcze nigdy się nie zgubił, jeszcze nigdy nie trafił na kogoś niebezpiecznego. Choć nie! Gdy był w Turcji na wakacjach, to zabrał go tam do auta facet o imieniu Bomba. Gdy Wojtek przejrzał jego profil na Facebooku po przyjeździe do kraju, zobaczył tam wiele zdjęć broni.

„W Turcji wieźli mnie też policjanci. Zatrzymali się w drodze na interwencję. Nie widzieli jednak problemu, żeby podrzucić mnie te parę kilometrów” – wspomina.

Akcja Wojtka cieszy się coraz większą popularnością. Nie tylko przybywa mu fanów na Facebooku, ale jego działalnością zainteresowały się również media. Gdy urząd miasta w Bytomiu zamieścił na stronie internetowej informację o jego projekcie, zaczęły się do niego zgłaszać nie tylko lokalne gazety i stacje radiowe, ale i ogólnopolscy dziennikarze.

Wojtas Biegacz Stopowicz, czyli okazją na trening
W 2019 roku przy okazji wyjazdu do Turcji jego biegowe autostopowanie nabrało międzynarodowego charakteru (fot. archiwum prywatne)

„Zaczynają mnie też rozpoznawać kierowcy, co daje dodatkową motywację – mówi Wojtek. – Cieszy także fakt, że promuję w ten sposób bieganie; zachęcam innych, by trenowali. Na przykład dzieciaki w szkole, w której pracuję jako nauczyciel. Są takie maluchy, która chcą mnie naśladować” – podkreśla z dumą.

Dlatego ciągle planuje kolejne akcje, kolejne przedsięwzięcia, które ożywiają jego projekt. Następnym takim wyzwaniem ma być wyprawa stopem nad morze i powrót na własnych nogach biegiem.

„Mam wiele pomysłów na przyszłość, a skoro akcja cieszy się takim zainteresowaniem, to pewnie je zrealizuję. Wszystkie będę ogłaszał na fanpage'u Wojtas Biegacz Stopowicz. Więc do zobaczenia na Facebooku! Albo na którejś z dróg…” – podsumowuje Wojciech Nowacki.

RW 09-10/2019

REKLAMA
}