Jest 1 sierpnia 1958 r. Na trybunach nieistniejącego już Stadionu Dziesięciolecia faluje tłum 100 tysięcy kibiców. Na murawę nie wychodzą jednak piłkarze, ale lekkoatleci. Zaczyna się pojedynek ze światową potęgą - USA. Mecze lekkoatletyczne były niczym mistrzostwa świata, których wtedy nie rozgrywano. Nigdy już impreza sportowa w Polsce nie przyciągnęła takich tłumów.
To był pojedynek Dawida z Goliatem. Amerykanie mieli w swojej ekipie zdobywców 15 złotych medali na igrzyskach w Melbourne. Dorobek Polaków jest skromny: jeden złoty i jeden srebrny krążek. Czy nasi lekkoatleci skazani są na pożarcie? Ten, kto nie zna historii polskiej lekkiej atletyki, patrząc jedynie na bilans medalowy, na pewno nie postawiłby u bukmachera na biało-czerwonych nawet skromnej sumy.
Kibice, którzy wręcz siedzą sobie na kolanach, zdzierają gardła, dopingując naszych reprezentantów. Wiedzą, że ich ulubieńcy nie dadzą plamy. Dziennikarze ochrzcili już polską reprezentację mianem Wunderteam, czyli Cudowna Drużyna. Po raz pierwszy nazwa ta padła w 1957 roku z ust niemieckich dziennikarzy na określenie zwycięstwa reprezentacji Polski nad zespołem RFN na Neckarstadionie w Stuttgarcie 117:103. Kibice mieli to zwycięstwo świeżo w pamięci.
Szkoła Jana Mulaka
Cofnijmy się na chwilę jeszcze bardziej w czasie. Sukcesy polskich lekkoatletów nierozerwalnie związane są z osobą wybitnego trenera Jana Mulaka. By zrozumieć fenomen Wunderteamu, trzeba koniecznie poznać tę nietuzinkową postać.
Jan Mulak urodził się 28 marca 1914 r. w Warszawie. Był dla swoich zawodników niekwestionowanym autorytetem. Miał za sobą nie tylko przeszłość podziemną (w czasie wojny był członkiem konspiracyjnego kierownictwa PPS), ale przede wszystkim sportową. W młodości należał do czołówki polskich średniodystansowców, uprawiał również pływanie.
Trenował w Robotniczym Klubie Sportowym "Skra", gdzie później był instruktorem sportu. Od 1950 roku zaczął pracę na rzecz lekkiej atletyki. Ponieważ jednak nie był ulubieńcem komunistycznych władz, karierę polityczną mógł odłożyć ad acta. Po latach, już po 1989 roku, został senatorem.
Jak to zwykle w życiu bywa, w rozwoju jego kariery trenerskiej pomógł przypadek. Gdy na pierwszym obozie kadry narodowej w Zakopanem, w 1951 roku, zabrakło trenera biegów długich, Mulak go zastąpił. Nowy trener kadry nie wzorował się na radzieckiej szkole typu "jak hartowała się stal". Jego metody treningowe miały inne źródło, leżące na dalekim, "zgniłym Zachodzie". Wprowadził system szkolenia specjalistycznego w lekkiej atletyce, dotąd stosowany tylko w sporcie wyczynowym w USA.