Edwin Zasada to nasz człowiek, czyli biegacz. Tak go sobie chętnie do rodziny biegowej przytulamy, bo osiągnął niemały sukces. W 2015 roku zwyciężył w konkursie Blog Roku w kategorii Pasje i Twórczość (zabijgrubasa.pl). Ale mówi, że to nie jest sukces. Że to wielka radość, że nagroda.
Sukcesem jest natomiast to, że przebiegł maraton i stanął na nogi fizycznie. A zaczynał od coli, chipsów i przekonania, że jak pójdzie spać lekko głodny, to w nocy umrze z niedożywienia. Dlatego najadał się na zapas. Dla bezpieczeństwa. Z lenistwa natomiast nie ruszał się z kanapy.
Chudy bloger
„Wyobraź sobie, że pewnego dnia się budzisz i masz poczucie, że jest Cię zdecydowanie za dużo. A Twoje łóżko wydaje się jakieś takie mniejsze niż w momencie jego zakupu. Tak, to ten moment, w którym zdajesz sobie sprawę, że przytyło Ci się. Niektórzy zauważają to wcześniej, inni później. Ja należę do tej drugiej grupy. Tej, która obudziła się rano i stwierdziła, że bliskie jej osoby miały rację: spasłem się jak świnia. Dowodem na to była waga 115 kilogramów przy 187 centymetrach wzrostu. Tak, dobrze czytasz, 115 kilogramów. To dużo za dużo, więc postanowiłem coś z tym zrobić”.
Tak zaczyna się pierwszy wpis na blogu Edwina. Jego data to 30 stycznia, czyli równo miesiąc po tym, jak Edwin zaczął swoją dietę. Zaczął ją z Nowym Rokiem, ale ostatnie dwa tygodnie grudnia do niej dojrzewał. Jak dojrzał, to na Nowy Rok ogłosił publicznie na Facebooku, że schudnie, no i zabrał się do roboty. Sam doszedł do wniosku, że trzeba, bo nikt mu tego dobitnie w oczy nie powiedział. Bliscy coś przebąkiwali, że go trochę przybyło, ale taka uwaga nie robi wrażenia. Sam więc musiał pewnego dnia dojść do wniosku, że spuchł i coś z tą opuchlizną musi zrobić. Lata niezdrowego jedzenia i młodzieńczego przekonania, że jest się nieśmiertelnym niezależnie od stylu życia, minęły.
„Po miesiącu diety widziałem już wyraźne efekty – opowiada Edwin. – Po trzech czy czterech zauważyłem jednak, że aby dalej utrzymać tempo zrzucania kilogramów, motywację, potrzebuję kolejnego bodźca. Na rowerze już jeździłem i wiedziałem, że jazda nie daje efektów, pływanie mnie nudzi, więc został bieg. No i to był strzał w dziesiątkę”.