Bywa, że bieganie odkrywa się zupełnym przypadkiem, a nawet wbrew wszelkiej logice. Tak było właśnie z Ewą Zambrzycką-Rozner. Pewnego dnia musiała gdzieś podbiec, już nawet nie pamięta dokąd i dlaczego, ale ten krótki trucht wywrócił jej życie właściwie do góry nogami. Bo dzięki temu odkryła, jak pozbyć się bólu, z którym zmagała się od wielu miesięcy, i została ultramaratonką, która w tym roku ukończyła kultowy Ultra-Trail du Mont-Blanc.
Zanim jednak Ewa została ultraską, równie przypadkowo odkryła, że prawdopodobnie od lat cierpi na poważną przepuklinę kręgosłupa. Było to dla niej totalne zaskoczenie, bo od dziecka wędrowała i wspinała się po górach.
„Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia, od pierwszego obozu, na który pojechałam w słowackie Tatry jako dziesięciolatka – wspomina Ewa. – Pokochałam je całym sercem i od razu postanowiłam, że chcę być taternikiem. Chciałam w tych górach spędzać dużo czasu, mimo że mieszkaliśmy wtedy w Szczecinie”.
Przez następne lata jeździła w te góry, ile tylko się dało. Na studiach zrobiła kurs skałkowy i taternicki, zdobywała kolejne uprawnienia i kolejne szczyty w Tatrach i Alpach. „Potem jednak pojawiły się dzieci i na chwilę trzeba było zejść w doliny, przystopować i skupić się na macierzyństwie” – mówi Ewa.