Czasem dziesięć lat mija błyskawicznie i chyba tak jest w tym przypadku. Droga, którą Bieg na Wielką Sowę przebył w tym czasie, jest imponująca: podczas pierwszej edycji tej imprezy na starcie stanęło 128 osób, a rok temu już ponad 700. Teraz organizatorzy spodziewają się 900, bo legenda Biegu na Wielką Sowę zatacza coraz szersze kręgi i dziś nie jest to już bieg tylko dla czołówki polskiego biegania w górach ani dla koneserów biegów górskich. Od kilku lat do Ludwikowic Kłodzkich przyjeżdżają amatorzy biegów ulicznych, osoby, które biegają rekreacyjnie, asfaltowi i stadionowi sprinterzy przyzwyczajeni do płaskich dystansów i twardych nawierzchni, ambitni miłośnicy górskich wędrówek, którzy próbują swoich sił w biegu górskim...
Krótko mówiąc, Bieg na Wielką Sowę w ciągu 10 lat stał się biegiem dla wszystkich. Można tu wygrać ze znakomitym czasem, można śrubować własne rekordy i zakładać się ze sobą, czy wszystko da się wybiec. Można powalczyć tutaj o biegowe przetrwanie, mając na celu po prostu ukończenie biegu, licząc się z tym, że nazajutrz będzie problem z chodzeniem i zejściem ze schodów. Powodów, żeby tu przyjechać jest wiele, a meta na Wielkiej Sowie wynagradza wszystkie trudy tego biegu. Co roku w ramach biegu mamy tu Mistrzostwa Polski Mastersów w biegu alpejskim, odbyły się tu również pamiętne mistrzostwa Europy w biegu alpejskim w kategorii Masters.