Zegama-Aizkorri to bez wątpienia jeden z najważniejszych maratonów górskich na świecie. Co roku na starcie staje tylko 500 zawodników - elita jest zapraszana przez organizatorów, pozostali biegacze muszą czekać na szczęśliwe losowanie. Bartłomiej Przedwojewski na trasie Zegamy pojawił się po raz drugi. Debiutował rok temu, jako kompletnie nieznany szerszej publiczności zawodnik, i to właśnie od startu w tych zawodach na dobre rozpoczęła się jego międzynarodowa kariera.
Rok temu młody, utalentowany Polak przebojem wdarł się na podium tej wielkiej imprezy, a potem w kolejnej części sezonu potwierdzał swoje niesamowite możliwości, chociaż z powodu problemów zdrowotnych biegał jeszcze w kratkę. Świetne występy przeplatał gorszymi, ale kiedy w październiku ubiegłego roku wygrał finałowe zawody Golden Trail Series w RPA, wiadomo było, że mamy do czynienia z zawodnikiem o wielkim potencjale.
W tym roku Zegama ponownie otworzyła serię Golden Trail Series. Do Kraju Basków przyjechało mnóstwo mocnych zawodniczek i zawodników, a lista kandydatów do podium była bardzo długa. Wiadomo było, że na starcie stanie również najlepszy biegacz górski świata, „Król Zegamy” Kilian Jornet, dla którego miał to być pierwszy z zaledwie trzech startów w tym roku. Biegli również zeszłoroczny zwycięzca Szwajcar Remi Bonnet oraz rekordzista trasy Norweg Stian Angermund-Vik.
Rywalizacja przebiegała niezwykle dynamicznie. Początkowe 7 kilometrów były poprowadzone we wprost szalonym tempie. Na szczęście Polak nie dał się ponieść emocjom i zameldował się na pierwszym punkcie na 8. pozycji. Z kolejnymi kilometrami Bartek konsekwentnie przesuwał się do przodu, ale niczym cień podążał za nim jego klubowy kolega, Francuz Thibaut Baronian. Co ciekawe, Bartek przed startem dzielił pokój właśnie z popularnym Thibo.