Takie pytanie dostaliśmy na redakcyjną skrzynkę:
Mam pytanie dotyczące tzw. maski treningowej. Ostatnio dowiedziałem się o tym gadżecie, który ponoć poprawia wydolność i kondycję biegacza. Czy ta maska naprawdę daje takie dobre rezultaty i warto z nią trenować?
Marcin Marszewski
To zależy, co chcesz osiągnąć. Maski hipoksyczne (to tylko nazwa), które utrudniają oddychanie na treningu biegowym i powodują częściowe niedotlenienie, według informacji ich twórców mają podobne działanie do treningu wysokogórskiego, ale tylko teoretycznie.
„Ogólnie jestem bardzo sceptycznie nastawiony do idei tych masek. Nie ma żadnych wiarygodnych publikacji w tym temacie. Ktoś to sobie sprytnie wymyślił i podpiął pod warunki wysokogórskie. Tak naprawdę to ich działanie polega na ograniczeniu przepływu powietrza, przez co w większym stopniu angażowane muszą być mięśnie oddechowe. Efekt jest odczuwalny, ale to przez poprawę sprawności mięśni oddechowych. Działanie analogiczne do Powerbreath czy Spiro Tigera” – mówi dr Szczepan Wiecha, fizjolog ze Sportslab, badający wydolność biegaczy.
Zatem maski te nie powodują przyrostu czerwonych krwinek transportujących więcej tlenu do mięśni, które poprawiają wyniki w sportach wytrzymałościowych. Efekt ten możliwy jest dzięki treningowi wysokogórskiemu. Na nizinach przyrost czerwonych krwinek można osiągnąć w komorach ciśnieniowych (hipobarycznych). Ale gdybyś chciał wzmocnić mięśnie oddechowe, możesz spróbować.
Sprawdź też, dlaczego elita polskich biegaczy wybiera na trening wysokogórski Sankt Moritz: Mekka biegaczy. Biegać i umrzeć w Sankt Moritz.
Opowiemy Ci o bieganiu wszystko, co chciałbyś wiedzieć, wystarczy, że nie boisz się zapytać. Pisz na adres: [email protected]
RW 01-02/2016