W historii butów do biegania można z łatwością wyróżnić kilka etapów. Początki były trudne – zanim długie dystanse zyskały popularność, biegacze nie mieli właściwie żadnego wyboru, więc trenowali i startowali w uniwersalnych butach sportowych: trampkach, tenisówkach itp., które w żaden sposób nie chroniły i nie wspierały nóg podczas pokonywania kilometrów.
Później, gdy biegać zaczęły tłumy, przyszła moda na solidne, masywne buty z grubą podeszwą, które miały za zadanie chronić stopy biegaczy ze wszystkich stron, ale wkrótce okazało się, że przynosi to wręcz przeciwne efekty - badania wykazały, że nadmierne zabezpieczenia sprzyjają łapaniu kontuzji, zamiast im zapobiegać.
Wówczas nastąpił odwrót ku minimalizmowi – trendowi opartemu na założeniu, że człowiek przez tysiąclecia biegał boso, więc i dziś nie potrzebuje butów, które będą nadmiernie zabezpieczać i wspierać biegaczy. Ale te pozbawione wszelkich systemów amortyzujących, przypominające wręcz cienkie rękawiczki buty nie zrobiły furory i szybko odeszły w zapomnienie.
Ich miejsce zajęły buty, które dzisiaj pozwalają biegać komfortowo, ale i szybko, bezpiecznie, ale też odważnie. Buty, które jednocześnie zapewniają amortyzację, ale i osiąganie dobrych wyników, niesamowicie lekkie, a zarazem zapewniające poczucie wsparcia. Wykorzystujące w pełni najnowsze osiągnięcia technologii i czerpiące z przebogatych doświadczeń i wiedzy, gromadzonej przez dziesięciolecia. Takie jak Reebok Forever Floatride Energy, dzięki którym codzienne bieganie jest fantastyczne przyjemne, a starty w zawodach są okazją do systematycznego bicia osobistych rekordów.
Komentarze