W połowie biegu łapie Cię skurcz, kolka nie daje spokoju, but obciera mały palec, a w głowie trwa walka. Z jednej strony masz ochotę w tej chwili zrezygnować i zejść z trasy. To przecież tylko jakieś kilometry, które nie są warte takiego cierpienia. Zawsze możesz pokonać tę trasę rowerem.
Ale wtedy do głosu dochodzi ambicja. Przecież zejście z trasy to wstyd, oznaka słabości. Już ogłosiłeś wszem i wobec - w pracy, rodzinie, znajomym - że będziesz maratończykiem. Nie poddasz się z byle powodu.
W takich momentach decydujące starcie toczy się nie na trasie, ale w Twojej głowie. To od wyniku tej wewnętrznej batalii zależy, czy będziesz w stanie zebrać się w sobie i ukończyć bieg, czy wrócisz do domu bez medalu. I jedna, i druga decyzja może być bolesna - bieganie z bólem niesie ze sobą ryzyko poważniejszej kontuzji, a nieukończony bieg będzie Cię jeszcze długo dręczył. Załamanie formy może pojawić się w dniu startu, kiedy budzisz się z bólem brzucha czy gorączką, albo w czasie samego biegu (na przykład bolesny skurcz).
Bez względu na powód, takie utrudnienia to zawsze ciężki moment podjęcia trudnej decyzji. Niezależnie od długości dystansu decyzja o zejściu z trasy powoduje, że pojawia się wątpliwość, czy na pewno nie dałbyś rady. Ale kontynuowanie biegu mimo bólu może zamienić niewielki uraz w poważną kontuzję. Warto nauczyć się rozumieć, co sygnalizuje nam organizm, by w dobrym momencie podjąć odpowiednią decyzję.
Pomoc drogowa
Wykonując tak duży wysiłek, jakim jest start w wielokilometrowym biegu, nie zawsze czujemy się świetnie. Z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że pewna dawka dyskomfortu to całkiem normalna rzecz przy pokonywaniu tak dużej ilości kilometrów na własnych nogach. Ale z reguły są to tylko nieznaczne dolegliwości i bez szkody dla organizmu możemy dalej biec przed siebie, nie ryzykując kontuzji. Wiele razy na trasie myślimy: „Już nie mogę!" albo „Nigdy więcej!", ale po minięciu mety od razu zapominamy, jak było ciężko.