Zanim zagrasz pierwszoplanową rolę w najważniejszym spektaklu sezonu pt. "Zwycięzca", trzeba ją kilka razy przećwiczyć. Tylko zmień scenę na tartan, ewentualnie może być asfalt, ale na krótszym niż Twój docelowy dystans.
To metoda bardzo popularna w biegowym świecie. Paula Radcliffe w 2005 roku startowała na dystansach od 1500 m do 10 km. Ostatecznie zdobyła złoty medal w Helsinkach na mistrzostwach świata, prowadząc od startu do mety. Podobną drogę do mistrzostwa Polski w półmaratonie w 2012 roku podążała Aleksandra Jawor.
"Na 2 tygodnie przed startem w półmaratonie w Warszawie pobiegałam 10 km w Maroku – opowiada Ola Jawor. – Połowa marca i 28 stopni Celsjusza na termometrze, prawie pustynia. Miałam wrażenie, że się duszę, brakowało powietrza w powietrzu. Stąd wynik 35 minut, ale się nie oszczędzałam. Na startach próbnych zawsze daje z siebie maksa. Na zawodach biegnie się szybciej niż w czasie treningu. Trudno osiągnąć taki poziom wysiłku samemu, zawody dodatkowo mobilizują nasz organizm. To świetne przetarcie".
W efekcie udało się zrealizować plan na półmaraton i złamać 1:15, a taki wynik dał złoty medal.
Kontrola prędkości
"Start próbny to świetny sprawdzian własnych możliwości i dotychczasowych przygotowań. Osiągnięty rezultat pozwala wyznaczyć realny cel na zawody docelowe. Jest jeszcze czas, żeby ewentualnie coś poprawić" – mówi Jawor.
Im więcej imprez na Twoim koncie, tym bardziej zaczynasz się z nimi oswajać, przestajesz się stresować, a podchodzisz ze zdrową ekscytacją. "W okresie przygotowań warto zaplanować 1-2 starty kontrolne. Ważne, żeby to były zawody na co najmniej o połowę krótszym dystansie, żeby pobudzić szybkość. Później, biegnąc maraton lub półmaraton, będziemy mieć wrażenie, że założone tempo jest dziecinnie łatwe do utrzymania" – radzi Ola Jawor.