Wyobraź sobie taką sytuację: zapisujesz się na zawody, większość treningów przygotowawczych robisz w spokojnym tempie, a w dniu imprezy bez problemu wykręcasz życiówkę. Niemożliwe? Według najnowszych badań właśnie taka strategia zwiększa Twoją szansę na sukces jak żadna inna.
„Nasze dane pokazują, że czołowi sportowcy przeprowadzają około 80% swoich jednostek treningowych w wolnym tempie, a jedynie 20% z większym obciążeniem” – mówi Stephen Seiler, jeden z najbardziej znanych fizjologów sportu z norweskiego uniwersytetu w Adger, który od lat analizuje dane dotyczące intensywności i czasu treningu.
Także wiele innych eksperymentów potwierdziło słuszność jego teorii. 80/20 to najlepszy patent na zbudowanie formy. „Elitarni sportowcy niemal zawsze dzielą swoje treningi w stosunku 80 do 20 niezależnie od tego, czy trenują tygodniowo 20, czy 40 godzin” – potwierdza Seiler.
Nawet rekordzistka maratońska Paula Radcliffe w swoich najlepszych latach kierowała się powyższą zasadą i odbywała 12 z 15 biegów w ośmiodniowym cyklu z niewielką intensywnością.
OK, zapytasz, ale czy ta zasada zadziała, jeśli ruszam na trasę tylko 4 lub 5 razy w tygodniu? „Tym bardziej – mówi Seiler. – Nasze badania dowiodły, że ta formuła sprawdza się niezależnie od ilości treningów”.
To o tyle ważne, że amatorzy bardzo często nie potrafią dobrze dobrać intensywności treningów, by przynosiły one coraz lepsze wyniki. Może się okazać, że zasada 80/20 będzie dla nich nawet bardziej przydatna niż dla profesjonalnych biegaczy.
„Wielu amatorów uważa, że aby stać się szybszym, trzeba po prostu szybko biegać.Dlatego często trenują w tzw. zakresie progowym – wyjaśnia Seiler. – Początkowo ich wyniki rzeczywiście się poprawiają, ale potem następuje zahamowanie rozwoju. Problem pojawia się, bo organizm jest zbyt wyczerpany, by stale efektywnie trenować na tak dużych obciążeniach” – dodaje.