Do treningu wysokogórskiego najlepiej sprawdzają się ośrodki od 1800 do 3000 m n.p.m. Wśród biegaczy z polskiej elity najpopularniejsze są Albuquerque w USA, Font Romeu we Francji oraz Sankt Moritz w Szwajcarii – to tam podkręcają swoją formę. Już samo przebywanie na takiej wysokości działa jak legalny doping.
Organizmowi stawiane są tu wymagające warunki, musi bardziej postarać się, by dostarczyć tlen do wszystkich komórek ciała. Włącza się wtedy jego świetna zdolność adaptacji. W ciągu 24-48 godzin wzrasta poziom EPO – hormonu, który stymuluje produkcję czerwonych krwinek, odpowiedzialnych za transport krwi.
Badania przeprowadzone na wyczynowych sportowcach wykazały, że poziom hemoglobiny we krwi może wzrosnąć o około 1% w ciągu tygodnia, co mniej więcej może przełożyć się na od 1 do 3% lepszy czas na zawodach. A co najlepsze, są dowody na to, że amatorzy, którzy zaczynają z niższym poziomem hemoglobiny, mogą doświadczyć jeszcze większego i szybszego wzrostu niż zawodowcy.
Ale nie chodzi jedynie o krew. Nawet krótki pobyt w górach się opłaca. Trening na wysokościach ze względu na mniejszą ilość tlenu sprawia, że bieg jest odczuwany jako cięższy. Dzięki czemu możesz nauczyć się tolerować większy dyskomfort bez dodatkowych obciążeń dla Twoich ścięgien i mięśni. Te same rezultaty na nizinach wymagałyby dłuższego i szybszego treningu.
Zaplanuj trening w górach
W Polsce najwyżej położone ośrodki popularne wśród wyczynowców znajdziesz w Szklarskiej Porębie (700 m n.p.m. – wysokość stadionu lekkoatletycznego), Jakuszycach (886 m n.p.m.) i Zakopanem (912 m n.p.m. – stadion). Na wyższe bieganie trzeba wyjechać za granicę. Trenerzy zalecają co najmniej dwa tygodnie w górach. Ale nawet 7-10 dni pobytu przyniesie Ci korzyści, które odczujesz na nizinach. Wróć na około 3 tygodnie przed głównym startem.