W wolne weekendy znalezienie czasu na trening jest proste. Jeśli ominę bieg poranny, zawsze zostaje jeszcze wolne popołudnie. Zdecydowanie gorzej zorganizować się w tygodniu. Długie godziny w pracy, zakupy, znajomi i partner, który również zasługuje na chwilę dla siebie – to wszystko sprawia, że bieganie schodzi na dalszy plan. Nie chcąc omijać treningów, musiałam zdecydować się na radykalne zmiany w swoim życiu. Postanowiłam biegać o świcie.
Nawet jeśli uda mi się wrócić z pracy o czasie, mam parę możliwości:
- zignorować bliskich, burczenie w brzuchu i wybiec;
- wciągnąć obiad i iść na trening, zanim zacznę trawić;
- dać sobie spokój z bieganiem, oglądnąć serial i zalec na kanapie.
Szukając lepszych opcji, znalazłam badania, które wykazały, że ludzie trenujący wczesnym rankiem są bardziej zdyscyplinowani i ćwiczą bardziej regularnie. Zaczynając dzień porannym biegiem, jest się bardziej wydajnym w pracy i łatwiej się zasypia.
Dr Aleksandra Wierzbicka z Ośrodka Medycyny Snu Instytutu Psychiatrii i Neurologii z Warszawy twierdzi, że jedną z najważniejszych zasad higieny snu jest codzienna aktywność fizyczna, a najlepszym momentem na jej wykonanie jest poranek. To wystarczyło, bym podjęła odważną decyzję o bieganiu o świcie (jeśli potrzebujesz więcej argumentów za porannymi treningami, znajdziesz je na końcu artykułu).
Wiedząc, że czekają mnie spore zmiany, postanowiłam zwerbować pomoc. Namówiłam mojego przyjaciela, aby towarzyszył mi w moim ambitnym planie. Mieliśmy mocne postanowienie i dużo chęci. Siedem razy w tygodniu wyruszaliśmy na trasę. Jednak, jak tylko któreś z nas nie mogło, druga osoba rezygnowała. Myśleliśmy, że z każdym kolejnym dniem będzie nam łatwiej, jednak wstawanie o 5.30 stało się prawie niemożliwe – wiecznie się spóźnialiśmy i w ogóle nie mieliśmy energii.
Nagle przyjaciel przeprowadził się, nastała długa, mroźna zima i moje poranne biegi odeszły w niepamięć. Nadeszła wiosna i wiedziałam, że potrzebuję nowej strategii. Wystarczyło parę drobnych zmian, aby zaskakująco łatwo zamienić poranny koszmar wczesnych treningów w najprzyjemniejszą część dnia.