Wyobraź sobie, że biegniesz bez wysiłku, w idealnym tempie, i masz wrażenie, że możesz to robić do końca świata. Istniejesz tylko Ty i droga: myśli płyną spokojnie, nic nie boli, nie uwiera, nie przeszkadza. Po prostu SPA dla duszy i ciała. Pełna biegowa nirwana.
Doświadczają tego bardziej zaawansowani biegacze, ale są sposoby, które pozwolą początkującym osiągnąć ten stan, by cieszyć się bieganiem bez wypluwania płuc. Mowa o slow joggingu i chi runningu. Obie metody pochodzą z Azji. Oferują wszystkie korzyści z uprawiania biegania przy minimalnym wysiłku. Sam możesz sprawdzić, jak to jest płacić niższe rachunki za energię wykorzystaną w czasie biegu.
Aby zaoszczędzić, musisz przestawić się na naturalne źródła zasilania. Wtedy poczujesz, że nogi same Cię niosą i przekonasz się na własnej skórze, że Twoje ciało zostało do tego stworzone. Zagłębienie się w tajniki tych metod to powrót do pierwotnego biegania, gdzie nie liczą się życiówki, ale przede wszystkim radość z aktywności fizycznej. Dobre rezultaty są efektem ubocznym.
Tempo z uśmiechem
Slow jogging to bieganie w tempie niko niko, czyli lekko, łatwo i z uśmiechem. Metoda została opracowana przez Japończyka, profesora Hiroaki Tanakę z Fukuoki. Pozwoliła mu ona pokonać maraton w czasie 2:38:50 w wieku 50 lat. Technika opiera się na kilku prostych zasadach.
Po pierwsze: biegaj wolno. Ale jakie tempo jest wystarczająco wolne? Optymalną prędkość treningową wyznaczysz laboratoryjnie. To tempo tuż przed Twoim progiem mleczanowym, czyli w momencie, kiedy wzrasta poziom mleczanu we krwi. Pomiar mleczanu pozwala precyzyjnie określić właściwe dla Ciebie tempo, ale nie każdy ma takie możliwości. Dlatego można poradzić sobie „domowymi sposobami”.
Komentarze