Wychodzimy z błędnego założenia, że trening dobrze zrobiony musi krańcowo męczyć. Tymczasem wyczerpanych akumulatorów nie sposób szybko doładować. Efekty przetrenowania mogą ciągnąć się jeszcze kilka tygodni. Niby biegamy, niby mamy paliwo w baku, ale w rzeczywistości, jak to określa mój przyjaciel, czołowy średniodystansowiec Michał Bernardelli, „jedziemy na oparach”.
I w takim stanie nastaje sezon, kiedy powinniśmy bić rekordy życiowe. Zamiast uczucia świeżości, stajemy na starcie wypłukani z sił i woli walki. Problem w tym, że nie ma prostej recepty na określenie momentu, w którym na treningu „przeginamy” z obciążeniem.
Każdy z nas ma inną zdolność regeneracji, potrafi lepiej lub gorzej znosić intensywny trening. Można jednak spróbować sformułować kilka zasad, których wcielenie w życie chroni przed zbyt mocnym treningiem.
Trenuj z myślą o zawodach
Nie ścigaj się na co dzień, nie udowadniaj sobie i innym, że możesz. Często kusi Cię, by kończyć trening mocnym akcentem? Lubisz czuć się pod koniec biegu, jak na zawodach? A więc prawdopodobnie przekroczyłeś cienką granicę i zostawiłeś formę na treningu.
Biegaj z odpowiednią prędkością
Często zdarza się, że nawet wyczynowcy trenują za mocno (sam jestem najlepszym na to przykładem). Podczas treningów tempowych wykonują zazwyczaj poszczególne odcinki z prędkością życzeniową, która nie jest dostosowana do ich aktualnych możliwości. Jeśli czujesz, że tempo Twoich interwałów spada, to albo rozpocząłeś je za szybko, albo nie dałeś sobie wystarczająco duzo czasu na odpoczynek po poprzednim powtórzeniu. Nie staraj się za wszelką cenę trzymać wymarzonego tempa, inaczej grozi Ci wypalenie.