Szczepan Wiecha jest pasjonatem fizjologii sportowej i możliwości kształtowania wydolności fizycznej. Pracował jako adiunkt na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie, obecnie jest pracownikiem naukowym AWF w Białej Podlaskiej. Na co dzień przeprowadza badania wydolnościowe w Centrum Diagnostyki Sportowej Sportslab (sportslab.pl).
Współpracuje z czołowymi biegaczami w kraju, m.in.: Arkadiuszem Gardzielewskim, Marcinem Świercem czy Dominiką Napieraj. Odważył się podjąć wyzwanie i stanął w krzyżowym ogniu pytań Czytelników RW. Przeczytaj, jakie ma dla Ciebie porady:
Runner's World: Z punktu widzenia osiągania jak najszybciej jak najlepszych efektów: lepiej biegać na tempo czy na tętno? Na kilometry czy na czas treningu?
Szczepan Wiecha: Trening z pulsometrem jest łatwy do zastosowania. W dużym skrócie wystarczy utrzymywać dane strefy, czy wartości, tętna i biec określony czas. Większość pulsometrów "podpowiada", jaką intensywność treningu osiągnięto czy nawet ile czasu potrzeba na regenerację. Wszystko byłoby dobrze, gdybyśmy wszyscy byli odlani z tej samej formy, a tak oczywiście nie jest. Dlatego pamiętać należy, że procent tętna, na jakim np. opieramy intensywność treningu, niekoniecznie musi odpowiadać założeniom teoretycznym.
Trening na tempo biegowe ma szczególne znaczenie, jeśli pracujemy nad poprawą szybkości biegu. Kontrolę tempa polecam zwłaszcza w sytuacjach, kiedy starasz się poprawić swoją życiówkę. Trening prowadzony na tempach jest o tyle ważny, że możesz precyzyjniej dobierać obciążenia, przesuwając się stopniowo na coraz większe prędkości. Oczywiście należy dobrze znać tempa, w jakich należy w treningu biegać.
Początkującym biegaczom proponuję używanie tętna jako wyznacznika intensywności treningu, jest ono bowiem dobrym zabezpieczeniem przed stosowaniem zbyt obciążających biegów w stosunku do możliwości. Biegacze bardziej zaawansowani powinni w większym stopniu zwracać uwagę na tempo i samopoczucie w czasie treningu.
RW: Czy to, gdzie się biega, ma wpływ na efekty treningu? Mieszkam w śródmieściu: albo będę biegać wśród samochodów, smrodu miasta i spalin, albo muszę wyjechać kilka kilometrów do lasu. Z braku czasu i nawału obowiązków preferuję pierwszą opcję. Martwi mnie jednak, że efekty treningów w mieście są gorsze niż wśród zieleni.
SW: Oczywiście miejsce wykonywania treningu ma duże znaczenie. Na wyższym stopniu zaawansowania raczej nie wyobrażam sobie biegacza robiącego tempa biegowe po 3:30/km pomiędzy przechodniami. To bardziej aspekt techniczny.
Zanieczyszczenia, takie jak spaliny samochodowe i pyły, nie mają oczywiście zbyt dobrego wpływu na Twój organizm. Przeciętny mężczyzna, biegając przez godzinę ze średnią intensywnością, przepuści przez płuca prawie 5000-6000 litrów powietrza. Siedząc i nie ćwicząc, potrzebujesz około 8-15 litrów/minutę. Łatwo więc policzyć, że trening wśród spalin będzie odpowiednikiem 6-8 godzin spędzonych na ławce przy ruchliwej drodze. Nie kojarzę, aby były jakieś badania z tego zakresu, ale nawet bez badań wiadomo, że nie będzie to pozostawać obojętne dla Twojego zdrowia.
Z tego względu, jeśli chcesz pobiegać, wybieraj raczej mniej zanieczyszczone okolice, nie trenuj wzdłuż ruchliwych dróg. W większości miast są parki, gdzie znajdziesz choć odrobinę czystsze powietrze.