Choć może to zabrzmieć górnolotnie, nie ulega wątpliwości, że bieganie jest obecnie dużo bardziej „demokratycznym” sportem niż było 20-30 lat temu. Na przełomie lat 80. i 90., gdy pierwszy boom na bieganie zdążył już na dobre rozkwitnąć, bieganie było aktywnością podejmowaną przede wszystkim przez młodych, wysportowanych mężczyzn, a dystans maratoński uchodził za nadludzki wysiłek — bardziej szaleńczy akt odwagi niż pokaz kunsztu i możliwości wyćwiczonego ciała.
Kolejny etap popularności biegania, który przypadł na pierwszą i drugą dekadę XXI wieku, zmienił sytuację diametralnie. Grono biegaczy zasiliła duża liczba kobiet, które bardzo szybko połknęły rywalizacyjnego bakcyla. Wyraźnie widać również, że aktywność ta przypadła do gustu ludziom starszym, którzy odnaleźli w bieganiu szansę na poprawę zdrowia i kondycji.
W międzyczasie zmiany zaszły także w obrębie stosowanych przez biegaczy metod treningowych. Okazało się między innymi, że nie trzeba pokonywać 160-220 km tygodniowo, by ukończyć w zdrowiu maraton, co szeroko otworzyło drzwi królewskiego dystansu przed ambitnymi amatorami.
Sprawdźmy zatem, jakie rady dla niezawodowych, ale zaangażowanych biegaczy można wyciągnąć z tych lat doświadczeń, prób i błędów.
Nie przeginaj, trzymaj rytm, dbaj o dietę!
Gdyby zapytać biegaczy, czy zmieniliby cokolwiek w swoich przygotowaniach do debiutu, to większość na pewno wskazałaby na zbyt forsowne treningi. Najczęściej wynikają one z emocji towarzyszących zbliżającemu się startowi, za co ciężko kogokolwiek obwiniać, ale nieraz prowadzą do kontuzji, które odbijają się na formie w dniu startu. Na liście błędów znajdą się jednak także: źle dobrany strój, nieodpowiednie jedzenie na starcie czy treningi w kratkę, które nie pozwalały na prawdziwe rozwinięcie skrzydeł.