Lecisz, ile sił w nogach i mocy w płucach. Dajesz z siebie tyle, na ile Cię stać. Ale tym razem nic nie boli, a wręcz przeciwnie: czujesz ekscytację i satysfakcję. Zamiast myśli: „Jak długo jeszcze będą trwały te męki?”, „Dlaczego koniec jest tak daleko?”, pojawiają się: „Niech ta chwila trwa jak najdłużej”, „Ale noga podaje, a mogę jeszcze szybciej”. Nie niosą Cię tylko mięśnie, czujesz, jakby wyrosły Ci skrzydła. Praca na treningach daje Ci pewność, że dasz radę. Tracisz poczucie czasu – jak na najlepszej imprezie. Godziny mijają jak minuty, minuty jak sekundy.
Przejmujesz panel sterowania nad swoim ciałem. Bieg kompletnie Cię pochłania: zapominasz o kłopotach w pracy, rachunkach, przestajesz myśleć o tym, co ugotować na jutrzejszy obiad. Żyjesz tu i teraz, a wypełniają Cię wyłącznie pozytywne uczucia. Jeżeli doświadczysz tego podczas startu, pobiegniesz swoje najlepsze zawody, a bieg zapamiętasz paradoksalnie jako najłatwiejszy.
Flow, czyli życie na fali
Taki odlot badał i opisał Węgier, którego nazwisko może być niezłym łamańcem języka. Psycholog Mihaly Csikszentmihalyi nazywa doświadczenie zatracenia się i uskrzydlenia jako „flow” (po polsku przyjęła się nazwa „stan przepływu”). Węgier twierdzi, że niemal każdy doświadcza takiego uczucia: od robotnika w fabryce przy maszynie montażowej, przez artystę, po biegacza. Csikszentmihalyi uważa, że jeżeli uprawiasz sport, jesteś na najlepszej drodze do doświadczenia niesienia przez falę.
„Bieganie to prawdopodobnie najstarsza aktywność, którą cieszył się człowiek, doświadczając stanu przepływu – mówi węgierski psycholog. – Zatracasz się wtedy w ruchu i oddychaniu. Przestajesz dostrzegać fragmenty otaczającego krajobrazu. Osiągasz stan równowagi i harmonii z naturą” – dodaje.
Ale flow to nie tylko przyjemne uczucie. Dzięki niemu możesz trenować lepiej, znaleźć nieskończone pokłady motywacji, moc do rekordowych startów i przeżywania niesamowitych chwil na treningowej trasie czy zawodach.
Komentarze