Podczas maratonu w Madrycie w 2012 roku hiszpańscy naukowcy namówili 40 uczestników do poddania się szeregowi testów przed zawodami oraz do 3 minut po przekroczeniu linii mety. Chcieli odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: dlaczego aż tylu biegaczy słabnie w końcówce startów długodystansowych?
Kiedy podsumowano wyniki, żaden ze spodziewanych czynników (odwodnienie, wysoka temperatura wewnętrzna, niski poziom cukru) nie miał decydującego wpływu na spadek tempa na finiszu. Zmienną najwyraźniej wpływającą na zwalnianie okazał się stopień zniszczenia mięśni.
Podczas każdego kroku Twoje mięśnie czworogłowe ud i łydki poddawane są skurczom ekscentrycznym, czyli takim, w których mięsień ulega gwałtownemu wydłużeniu. Można wyobrazić sobie, że szybki bieg zmusza mięśnie do wydłużania się, a Ty starasz się skracać je, by jak najszybciej odepchnąć się od podłoża. Powoduje to stopniową akumulację mikroskopijnych uszkodzeń włókien mięśniowych. Owe zniszczenia obwinia się z kolei za opóźniony ból mięśniowy następnego dnia po maratonie.
Hiszpańscy badacze stwierdzili, że uszkodzenia włókien nie tylko są przyczyną gigantycznych „zakwasów” PO, ale i zwalniania W TRAKCIE ostatnich kilometrów maratonu. Skąd te wnioski? U zawodników, których tempo biegu spadło powyżej 15%, wykryto średnio dwukrotnie wyższe stężenie kinazy i mioglobiny aniżeli u osób, którym udało się utrzymać stałą prędkość wyścigu. Te dwa produkty uboczne przemiany materii obecne we krwi świadczą właśnie o stopniu zniszczenia mięśni.
Oczywiście najłatwiej jest stwierdzić, że „zwalniacze” nie trenowali tak mocno, jak „tempomaty”. Lider badania Juan del Coso uważa jednak, że ani wiek, ani doświadczenie, ani przygotowanie nie są w stanie wytłumaczyć tak wielkiej różnicy w zwalnianiu na ostatnich kilometrach. Główną rolę mogą tu odgrywać geny wpływające na to, jak bardzo dana jednostka jest podatna na zniszczenie mięśni. I, co napawa optymizmem, można przedsięwziąć środki zaradcze, dzięki którym staniesz się twardy jak stal i silny jak tur na trasie maratonów.