Dla niektórych biegaczy pokonanie maratonu, nawet w niezłym czasie, nie jest uznawane za wynik pełnowartościowy, gdy nie przebiegnie się całego dystansu i robi się przerwy na marsz. Takie zachowanie uznawane jest za oznakę słabości.
Jest jednak coraz więcej trenerów, w tym oczywiście redaktor „Runner's World” Jeff Galloway (patrz: runners-world.pl/metodagallowaya), którzy widzą w tym raczej przejaw mądrości i zalecają łączenie biegu z marszem nawet doświadczonym biegaczom, szczególnie na dystansie „połówki” i całego maratonu. Wykazują, że odpowiednio zaplanowane chwile wytchnienia od biegu w tempie startowym pozwalają utrzymać tętno pod kontrolą, ułatwiają wchłonięcie wody i żeli i sprawiają, że sam bieg nie jest takim cierpieniem.
Badania przeprowadzone przez niemieckich naukowców pokazują, że maratończycy pokonujący ten dystans w okolicach 4 godzin mają mniej zmasakrowane mięśnie, kiedy robią przerwy na marsz i docierają do mety w podobnym czasie co ci, którzy biegną cały czas. Właściwie wszyscy, którzy mają trójkę z przodu na mecie maratonu, mogą pokonać go szybciej, gdy zastosują przerwy na marsz. Zobacz, kiedy warto przemyśleć tę strategię i jak ją zastosować, by była skuteczna.
Twój trening był za słaby na wybrany cel
Kiedy triathlonistka Barb Lindquist szykowała się do startu w zawodach Ironman Hawaii w roku 2000, jej trening opierał się głównie na dystansach olimpijskich, czyli w bieganiu na 10 km, a nie na maratonie, który jest częścią Ironmana. Dlatego maszerowała przy bufetach, przebiegając maraton w czasie 3:40:39 (i zajmując w zawodach 19. miejsce).
Lindquist, która obecnie jest trenerką, często rekomenduje takie podejście innym triathlonistom, którzy chcą wydłużyć dystans. Przerwy na marsz mogą Ci pomóc pokonać „połówkę” i maraton, kiedy z powodu kontuzji albo nieprzewidzianych okoliczności Twój plan treningowy nie jest wykonany w 100 procentach.