Biegłeś kiedyś za dobrym pacemakerem? A więc pewnie pobiłeś rekord życiowy - zobacz, dlaczego bieganie z "zającem" się opłaca i wykorzystaj tę wiedzę na następnych zawodach.
Legalny drafting
Aktualnie mało jest rekordów w biegach średnich i długich uzyskanych bez pomocy pacemakerów. Przeważnie sami są świetnymi zawodnikami i mają świetne czucie prędkości. Płaci się im za poprowadzenie danego odcinka w ściśle zakładanym czasie – np. pierwszych 25 km w maratonie lub początkowych 2000 metrów na „piątkę”. Taka pomoc jest na tyle istotna, że w ramach certyfikowanych imprez lekkoatletycznych pomoc „zająców” jest ściśle regulowana. Stąd np. rozróżnia się rekord świata kobiet w maratonie z pomocą i bez pomocy męskich pacemakerów.
Dlatego też na mistrzostwach świata na bieżni (w przeciwieństwie do komercyjnych mityngów) pomoc pacemakerów spoza stawki zgłoszonych zawodników jest zabroniona. Pacemaker zwalnia „od myślenia” przyszłego rekordzistę, stanowi doskonały punkt odniesienia, ale też wymiernie ułatwia utrzymanie prędkości zawodnikom z tyłu, nie tylko w przypadku biegu pod wiatr.
Badania opublikowane w 1980 roku na łamach „Journal od Applied Psychology” wykazały, że przy bezwietrznej pogodzie nadal walczy się z oporem powietrza (zwalnia on biegacza od 2% w maratonie do blisko 8% w sprincie).
Biegnąc bezpośrednio za pacemakerem, możemy nawet w 80% zmniejszyć wydatek energetyczny potrzebny na samotną walkę z oporem powietrza. Innymi słowy, przy szybkim tempie biegu (około 3:00/km) na każdym kilometrze można w ten sposób zaoszczędzić 2,5 sekundy.
Jeśli planujesz skorzystać z pomocy pacemakera, musisz bezwzględnie nauczyć się biegać w równym tempie - mini poradnik na ten temat znajdziesz tutaj: Jak podczas biegu utrzymywać równe tempo?