Przez siłownię z boksem do crossfitu przechodzimy do pomieszczenia, które wygląda jak przestronna sala klubu fitness. Przeszklona, z lustrzaną ścianą. Oprócz bieżni, rowerków i trenażerów można tam swobodnie ćwiczyć z całą drużyną sportową i z dowolnym sprzętem albo na macie przeprowadzić trening sportów walki.
95% mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich Tylu mistrzów dystansów od 800 m do maratonu (od 1968 roku) żyło lub trenowało na wysokości. Czyli warto.
Aż kusi, żeby się przed tym lustrem parę razy podciągnąć, ale kto co nieco słyszał o aklimatyzacji alpinistów, ten wie, że nie ma co się forsować. Za moment zacznie się bieganie kilka tysięcy metrów nad poziomem morza.
Hip hip hipoksja!
Za drzwiami do komory hipoksycznej Hypoint w Krakowie powietrze jest filtrowane. Nie dlatego, że nad miastem krąży smog. „Specjalne membrany separują cząsteczki powietrza. Do komory trafia zwiększona ilość azotu, więc wypierany jest tlen. Uzyskujemy w ten sposób procentowo mniejszą zawartość tlenu przy tym samym ciśnieniu” – tłumaczy dr Szczepan Wiecha, fizjolog sportowy z Centrum Diagnostyki Sportowej Sportslab.
Wszystko po to, żeby symulować warunki, jakie panują na dużych wysokościach. W komorze to właśnie ubytek tlenu generuje niedotlenienie. Natomiast w górach ciężej o tlen w rozrzedzonym powietrzu przez spadające wraz ze wzrostem wysokości ciśnienie. Po co w ogóle biegacze wspinają się (czy w sztucznych, czy naturalnych warunkach) tak wysoko?
Chcą lepszych osiągnięć, więc muszą mocniej trenować. Jednym z dodatkowych bodźców, który stymuluje organizm do zwiększania jego możliwości, może być klimat. Nie do końca nam sprzyjający, bo im bliżej chmur, tym trudniej o satysfakcjonujący oddech. Na 3000 m dostępność tlenu jest o 30% gorsza niż na poziomie morza.
Hipoksja to właśnie zmniejszenie dostępności tlenu. Hemoglobina nie wysyca się nim wystarczająco i organizm musi sobie radzić z niedotlenieniem.