Długie wybiegania, ostre interwały, tempówki, podbiegi. Wiesz, że jeśli chcesz poprawiać swoją formę, te treningi powinny znaleźć się w Twoim programie, nawet jeśli niespecjalnie je kochasz.
Jak jednak wpleść je w ten program, tak by wykonać je każdego tygodnia, a jeszcze między ostrymi treningami dobrze się zregenerować? Odpowiedź jest prosta: nie rób ich każdego tygodnia. Zamiast próbować zmieścić wszystko w okresie od poniedziałku do niedzieli, zaplanuj swój cykl treningowy w systemie dłuższym 10-dniowym, a nawet 28-dniowym.
Kiedy trzeba dzielić czas między treningi, pracę, naukę, znajomych i rodzinę, naprawdę trudno upakować mocne sesje w jednym tygodniu, a przy tym mieć wystarczająco dużo energii, by nie zasypiać nad książką, laptopem czy czytając dziecku bajkę.
W cyklu 14- czy 21-dniowym jest to dużo łatwiejsze, a dni między mocnymi treningami możesz wykorzystać na lekkie, regeneracyjne wybiegania, inne dyscypliny sportu czy po prostu odpoczynek.
Zawodowcy bardzo często stosują takie rozwiązania, pracując w dłuższych niż 7 dni mikrocyklach. Co prawda oni mają łatwiej, bo to jest ich praca, ale nie znaczy to, że nie możesz skorzystać z doświadczeń biegowej elity. Szczególnie że wydłużenie okresów między ostrymi sesjami pozwala na lepszą regenerację, co jest ważne zarówno u początkujących biegaczy, profi, którzy mają skłonność do kontuzji, jak i u "mastersów".
Większość z nas lubi, co prawda, pewną regularność w treningu, jaką daje ułożenie sobie planu na tydzień, ale dłuższe cykle mają ten dodatkowy plus, że jakiekolwiek zmiany łatwiej zmodyfikować. Np. kiedy dany trening jest przypisany do weekendu, a z niezapowiedzianą wizytą wpadnie teściowa, to trudno już go zrobić w poniedziałek.
W innym cyklu modyfikacje są łatwiejsze, co wcale nie znaczy, że i tak większość z nas nie trenuje w rytmie biblijnego tworzenia świata. Jeśli jednak chcesz spróbować w tym sezonie nowego podejścia, zrób to krok po kroku.