I że Cię nie opuszczę aż do mety...
Razem na dobre i na złe, a więc teoretycznie też na wolne i szybkie momenty. W praktyce zdarza się tak, że on po wciśnięciu "start" na zegarku znika za horyzontem, a ona – by nie zabłądzić – próbuje go dostrzec przez zalewane potem oczy. Gorzej jeszcze, jeśli podczas jednej z lekkoatletycznych relacji w telewizji usłyszał, że każde odwrócenie głowy wiąże się z utratą cennych sekund. Od tej pory nawet się nie obejrzy, czy z nią wszystko jest OK.
"Przecież biegamy razem! Po prostu chciałem dać z siebie wszystko" – słychać w odpowiedzi na zarzut kobiety o porzuceniu jej w środku lasu (co z tego, że na oznaczonej ścieżce) wśród tłumu (obcych przecież) biegaczy. Łatwiej więc chyba, kiedy to kobieta jest szybsza na trasie.
"Na dziś ja szybciej przebieram nogami i myślę, że mój mąż to zaakceptował – mówi Irena Trzęsicka, pomysłodawczyni akcji "Kobiety na medal", prywatnie żona Marka – Na polu biegowym nie podważa mojego zdania, raczej korzysta z mojego doświadczenia i wiedzy".
Biegowe przyciąganie
Kobiety i mężczyźni tak już zostali skonstruowani, że nawet wykonując tę samą czynność, w rzeczywistości mogą robić dwie różne rzeczy. Nawet kiedy teoretycznie biegają razem, ona realizuje potrzebę wspólnego spędzania czasu, a on realizuje trening. To częsta przyczyna nieporozumień podczas przenoszenia związku z domu na ścieżkę biegową. Na co dzień wszystko gra: kochacie siebie i kochacie biegać.
Niestety, to nie zawsze oznacza, że musicie kochać biegać razem. Wciąż jednak bieganie może być ważnym spoiwem Waszego związku. Iwona i Marcin poznali się w drodze na półmaraton – okazało się, że oboje biegają w barwach klubu Vege Runners.
"Trochę ponad rok później już byliśmy razem, choć początki nie były łatwe – opowiada Iwona Ludwinek-Zarzeka, połówka biegającej pary i redaktor portalu kobietkibiegaja.pl. – Związek na odległość, widywaliśmy się raptem kilka dni w miesiącu. Czy przetrwalibyśmy to, gdyby nie łącząca nas pasja? Nie wiem". Po dwóch latach wzięli ślub, a uroczystość odbyła się w iście biegowym stylu.
"Postanowiliśmy spędzić ten wielki dzień w sposób bardzo nam bliski – wspomina Iwona. – W dzień 34. Maratonu Warszawskiego założyłam tiulową spódniczkę, Marcin białą koszulę i muchę. Wraz ze świadkami stanęliśmy na starcie biegu. Za metą czekali na nas goście wraz z mistrzem ceremonii ślubu". Biegająca rodzina to już z kolei inna kategoria biegania we dwoje. Przekonują się o tym Ola i Adam Powiertowscy, biegacze z Wielkopolski.
"Pewnie organizacyjnie byłoby łatwiej, jeśli tylko jedno z nas by biegało, ale, stety albo niestety, oboje złapaliśmy biegowego bakcyla – tłumaczy Ola. – Wspólne bieganie to rzadkość, głównie ze względu na dzieci, z którymi ktoś musi zostać w domu. O ile Adam nie jest w delegacji, to o świcie biegam ja, a mąż czeka na nianię, która przychodzi do najmłodszej pociechy, odwozi starszaki do przedszkola i wyrusza sam w trasę. Czasem miniemy się po drodze, czasem zdążę wrócić, zanim on wyjdzie z domu. Czasem biegamy podczas zajęć dodatkowych dzieci. Zawozimy je na stok narciarski nad poznańską Maltą i mamy godzinę dla siebie, akurat na dwa kółka wokół jeziora".