Każdy biegacz, który poczuł kiedyś, jak jego nogi zamieniają się w ołowiane kloce pod koniec ciężkiego treningu lub zawodów, wie, że bieganie dalej i szybciej polega przede wszystkim na walce ze zmęczeniem. Trenujesz zatem głównie po to, by zwiększyć dystans lub prędkość, z jaką go pokonujesz - lub obie te rzeczy naraz - jednocześnie jak najmniej się męcząc.
Zastanówmy się jednak przez chwilę. Może zmęczenie nie jest wcale tym, za co je bierzemy?
Jak wynika z najnowszych badań, uczucie wyczerpania tak naprawdę może być jedynie wytworem Twojego umysłu, a w rzeczywistości mięśnie i płuca mają jeszcze zapas. Co więcej - Twój trening, mający na celu pozbycie się zmęczenia mięśni, może wcale nie wpływać na to, jak i czy w ogóle pozbędziesz się zmęczenia z miejsca, gdzie bierze ono swój początek - z głowy!
Fenomen ostatniego zrywu
Przez niemal cały XX wiek dominującą teorią na temat zmęczenia w czasie wysiłku fizycznego był tzw. model katastrofy. Zgodnie z nią zmęczenie jest niekontrolowanym spadkiem wydolności spowodowanym zaburzeniem naturalnej równowagi w jakiejś partii ciała. Choćby w sytuacji, gdy w czasie ostrego wysiłku, a przez to intensywnego wydzielania kwasu mlekowego, mięśnie tracą równowagę pH i stają się zbyt zakwaszone, by prawidłowo funkcjonować. Znasz to równie dobrze jak każdy z nas - musisz wtedy zwolnić. Albo gdy w mięśniach zaczyna brakować glikogenu (głównego źródła energii), co powoduje, że organizm nie ma czym się napędzać.
Ale w 1980 roku nowe pokolenie naukowców pod przewodnictwem Tima Noakesa z University of Capetown w RPA zaczęło kwestionować założenia modelu katastrofy. Pierwszą rzeczą, jaką odkryli, był fakt, że powszechnie występujące zaburzenia wydajności, takie jak zakwaszenie albo ubytek glikogenu, nie zawsze są bezpośrednim następstwem zmęczenia. Badania pokazały, że zmęczenie dopada nas często, zanim w mięśniach pojawi się tyle kwasu, że nie mogą one normalnie funkcjonować. To znaczy, że możesz czuć się wycieńczony nawet wtedy, gdy w muskułach masz wciąż sporo glikogenu.
Komentarze