30% biegaczy przyznaje, że co najmniej jeden bieg ukończyli z grupą.
Bieg z pacemakerem
Zdecydowana większość organizatorów zawodów zapewnia pacemakerów na trasie, nawet na lokalnych biegach. Informacje o tym, ilu i na jaki czas będą prowadzić bieg, znajdziesz na stronie internetowej imprezy. Na expo z kolei możesz dostać opaskę z międzyczasami, które należy osiągać, żeby ukończyć bieg w założonym czasie.
Przyda się to do kontroli tempa. Niestety, nie wszyscy organizatorzy weryfikują swoich „zająców” i zdarzają się wpadki. Prowadzący grupę na 4:00 w pewnym polskim maratonie przyznał, że ma życiówkę 4:02... Dlatego przed biegiem zamień kilka słów z pacemakerem, zapytaj o jego doświadczenie i strategię na bieg. Na trasie też możesz mieć ograniczone zaufanie – sprawdzaj, czy trzyma tempo.
Przeczytaj także: Kim jest pacemaker i jak biegać z nim na zawodach?
Bieg za balonikiem
Czasami wokół pacemakera tworzy się pokaźna grupa maratończyków. Robi się nieco tłoczno, nie ma jak podziwiać trasy, a rozmowy w czasie zawodów nie każdemu się podobają. Nie musisz tego znosić i być cieniem prowadzącego – wręcz nie warto. Na maratonie w Poznaniu jedna z grup za swoim liderem poszła nawet „na stronę”. Po to stosuje się baloniki, żeby „zająca” dostrzec z daleka.
Twoja strategia: zostań parę metrów z boku lub z tyłu. Koncentracja na kolorowym punkcie, który ucieka Ci kilka metrów przed nosem, będzie równie skuteczna i mobilizująca, jak bieg w grupie. Inni wolą mieć pacemakera za sobą i uciekać przed nim. Dlatego rozważ, czy nie lepiej będzie Ci biec o kilka, kilkanaście metrów przed balonikami.
Wsparcie w trudnych chwilach
Kiedy opadasz z sił, znajdź wzrokiem osobę, która utrzymuje Twoje tempo, i przylep się do niej. „Takie wsparcie znala znalazłem w trakcie półmaratonu w Pile, kiedy na 3 kilometry przed metą poczułem się kompletnie bez sił. Prowadziliśmy na zmianę, wspieraliśmy się aż do końca. Udało się dobiec w tym tempie, choć wydawało się to niemożliwe” – mówi Adrian Danilewicz.
Bieg w grupie
Niektóre osoby trenują razem w grupie i potem wspólnie pokonują zawody. Inni szukają kompanów w sieci – tuż przed startem badają, kto leci na jaki czas, żeby pobiec razem. „Słyszałem o grupie, która skrzyknęła się spontanicznie na pokonanie maratonu we Wrocławiu. I chociaż jeden z członków ekipy miał problemy mięśniowe na trasie, udało się je przezwyciężyć i wszyscy zameldowali się o czasie na mecie. A przecież wiadomo, jak ciężko się biegnie, kiedy mięśnie odmawiają posłuszeństwa” – zauważa Adrian Danilewicz.