Meta. Wpada zdyszany biegacz. Rzut oka na zegarek i już wie, że nie udało mu się pobiec tak szybko, jak chciał. Jeszcze nie zdążył dobrze ochłonąć, a już w głowie brzmi mu: „Znowu w życiu mi nie wyszło...”.
Druga sytuacja: biegaczka kończy zawody tak jak chciała, kiedy jednak rozmawia ze znajomymi o biegu, okazuje się, że im poszło znacznie lepiej. Niedawne zwycięstwo zaczyna mieć gorzki smak.
Wyrzuca sobie, że rzeczywiście mogła pobiec lepiej, że nie wykorzystała dostatecznie swojej szansy. Skoro oni mogli, to w czym jest od nich gorsza? Przecież trenuje tyle samo, a nawet więcej! Znasz to? Jeżeli nie czujesz się tak na mecie, to na pewno masz znajomych, którzy w ten sposób podchodzą do swoich wyników na zawodach. Syndrom wiecznego niezadowolenia jest niestety dosyć powszechny, a jego epidemia rozszerza się z każdym sezonem startowym.
Biegacz, który zachowuje się na mecie jak smerf Maruda i krytykuje siebie za porażkę, wróci do domu, znajdzie od razu jeszcze bardziej ambitny plan treningowy i będzie trenował jeszcze mocniej. To będzie rodzaj kary, ale wymierzonej w przeświadczeniu, że tylko w taki sposób następnym razem da z siebie wszystko. Podejście godne kamikadze, bo sprawi, że zamiast dać z siebie 100% na trasie kolejnych zawodów, na 100% nabawi się kontuzji.
Bieg bez pomiaru
Łatwo się mówi, a Ciebie aż trafia, kiedy widzisz niesatysfakcjonujący wynik na zegarku. W porzucaniu szaleństwa wokół rezultatów nie pomagają znajomi. Bo za pytaniem, jak poszło, dociekają od razu, jaki był wynik. Ty czujesz, że przez jego perspektywę szufladkują Cię i tłumaczysz się, skąd taki, a nie inny czas i miejsce. Jednak eksperci podkreślają, że nie tędy prowadzi droga do sukcesu.
„Wynik powinien być sprawą drugorzędną. Powtarzam to zarówno amatorom, jak i zawodowcom” – mówi dr Aleksandra Chybicka-Myszka, psycholog sportowy i biegaczka amatorka. „Musisz uświadomić sobie, czy w bieganiu kieruje Tobą motywacja wewnętrzna, czy zewnętrzna. Innymi słowy, czy biegasz dla siebie, żeby korzystać z dobrodziejstw biegania i rozwijać takie cechy, jak sumienność, wytrwałość i dobra forma fizyczna. A może to zewnętrzne naciski sprawiają, że biegasz, by komuś zaimponować, lub chcesz dołączyć do jakiejś grupy? W tym drugim przypadku nie odlepisz się od wyniku, ale ryzykujesz, że szybko zarzucisz ten sport” – tłumaczy ekspertka.
Psycholog poleca proste ćwiczenie. Wypisz na kartce wszystkie powody, dla których biegasz. Powinny znaleźć się na niej zarówno fizyczne pobudki (poprawa siły, kondycji czy sylwetki), jak i mentalne (rozwój cech wytrzymałościowca). Okaże się, że jest cała masa ważniejszych przyczyn, dla których warto regularnie ubierać buty, niż tylko wynik na mecie. I jeżeli skupisz się na nich, uda Ci się biegać długo i – co ciekawe – efektywnie!
Ewentualnie po prześledzeniu swojej kariery biegowej dojdzie do wniosku, że w sumie składa się ona z samych niepowodzeń, że to bieganie jest wyłącznie źródłem żalu i frustracji, więc lepiej w ogóle dać sobie z tym spokój.
Inna życiówka
Smutny obrazek, ale niestety dosyć powszechny. Tak samo jak potrzebujesz tlenu do życia, potrzebujesz satysfakcji z wykonanej pracy, nawet jeśli to tylko Twoje hobby. Zawsze znajdziesz powody do zadowolenia. Najgorsze, co możesz zrobić, to tylko zafiksować się na wynik. Przecież nie o to chodzi w sporcie. Gdyby tak było, to bezbramkowych meczów piłkarskich nikt by nie oglądał. Chodzi o przeżywanie zawodów, o te wszystkie emocje, jakich dostarcza udział w nich.
Komentarze