Jeśli docierasz do półmetka maratonu z bojowym nastawieniem, myśląc o tym, że musisz skupić się na walce i cierpieniu, to prawdopodobnie robisz coś źle.
Z fizjologicznego punktu widzenia dystans 42 kilometrów i 195 metrów jest na tyle długi, że większość zawodników powinna pokonywać go w tempie wyraźnie spokojniejszym niż w biegu na 5, a tym bardziej na 10 kilometrów. I dużo spokojniej przy tym myśleć. Niezależnie od tego, za półmetkiem maratonu można dokonać pierwszych ocen stanu organizmu i ostatnich zabiegów, by zmodyfikować tempo.
Jedną z metod utrzymania prędkości, mimo narastającego zmęczenia, jest wytłumaczenie sobie, że... nie musisz zwalniać. Motywacyjne rozmowy z samym sobą to narzędzie znane psychologom sportu od dłuższego czasu. Jednak w ostatnich latach badacze rozszyfrowali ich przebieg i określili korzyści z nich wynikające dla amatorów sportów wytrzymałościowych.
Pozytywne afirmacje
Z każdym krokiem w biegach długodystansowych możesz zdecydować o tym, czy przyspieszyć, czy zwolnić – biorąc pod uwagę to, jak odczuwasz wysiłek. Twoje odczucia są wyzwalane przez sygnały wysyłane przez organizm, takie jak zmęczenie mięśni, głośność oddechu, ale również przez to, jak mózg owe sygnały interpretuje. Jeśli skupisz się na tym, jak ciężki jest wysiłek, którego właśnie doświadczasz – pogorszysz swój stan. Jeśli skupisz się na tym, jak dobrze Ci idzie – możesz wpłynąć na polepszenie samopoczucia.
Zobacz także: Wpływ psychiki na wyniki. Myśl szybko, biegaj jeszcze szybciej
To sedno pozytywnych afirmacji. Dzięki nim relacja tempa do odczuwanego wysiłku jest korzystniejsza. W badaniach przeprowadzonych w 2014 roku kolarze mieli za zadanie utrzymać konkretną, wymagającą prędkość. Po serii motywacyjnych dialogów z samymi sobą uznali swój wysiłek za lżejszy niż grupa kontrolna. Inni badani, którzy stosowali pozytywne afirmację, mieli dodatkowo lepsze średnie tempo na dystansie wymagającej próby.