Przepis na dobrą formę [FELIETON REDAKTORA NACZELNEGO]

Podziwiam wszystkich, którzy – czytając przepisy kulinarne – nie mają wątpliwości, co oznacza np. określenie „dodaj mąki do żądanej konsystencji”. Skąd ja niby mam wiedzieć, robiąc po raz pierwszy w życiu np. sos beszamelowy, jaka ma być ta żądana konsystencja, tym bardziej że często zmienia się ona w czasie gotowania?

Dopiero po kilku próbach, często mniej niż bardziej udanych, już wiem, co oznacza np. „na oko” czy „trochę”, przy czym jednostki te różnią się oczywiście w zależności od dania. W przepisie na dobry bieg masz nieco łatwiej, bo przynajmniej od samego początku wiesz, jaki w końcowym efekcie ma on być. Początkujący określają go innymi jednostkami niż bardziej zaawansowani („szybki”, „bez zadyszki”, „bez przerw na marsz”, „bez wypluwania płuc”), by z nabytym doświadczeniem skrócić ten opis do dystansu i czasu.

Składniki na dobrą formę są proste i nie ma ich dużo. Spokojny bieg, interwał, tempówka, długie wybieganie, sprawność, siła biegowa plus oczywiście regeneracja i dieta. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie do końca dobrze dobierasz ich proporcje. Wydaje się, że im więcej składników wysokogatunkowych, tym efekt powinien być bardziej smakowity. Teoretycznie tak jest, ale w treningu biegacza wszystkie elementy okazują się być równie ważne.

Jeśli więc masz wrażenie, że biegasz jakbyś miał nogi z ciasta, a nos zatkany kisielem, to bardzo prawdopodobne, że stosujesz złe proporcje. I może się okazać, że aby z Twojego przepisu nie wyszedł biegowy zakalec, by biegać po prostu lepiej, musisz trenować mniej.

P.S. Przepis na właściwe proporcje składników do Twoich potraw znajdziesz na stronie 40. Nowego numeru RW – szukaj w kioskach!

RW 08/2017