Regeneracja wydaje się być najłatwiejszym kawałkiem biegowej układanki, ale chyba właśnie dlatego zbyt często ją ignorujemy i zapominamy (albo nie wiemy?), że bez niej nie ma progresu. A nawet jeśli chcemy traktować ją z uwagą, na jaką zasługuje, to gubimy się w zaleceniach co (zimno? ciepło?), jak (statycznie? dynamicznie?), gdzie (gorąca wanna? górski strumień?) i kiedy (przed? po?). Kolejne doniesienia naukowców często burzą nasze wieloletnie przekonania, zawodnicy elity trzymają się ulubionych sposobów, a nie żadnych sztywnych wytycznych, a nowe gadżety obiecują cuda.
Chcąc się w tym zamęcie odnaleźć, wracamy do podstaw. To czym jest ta regeneracja? Najprościej mówiąc, to proces wracania organizmu (fizycznie i psychicznie) do normy. Czasami trwa sekundy, jak odpoczynek między kolejnymi odcinkami interwału, a czasami godziny lub dni. Zagłębiając się nieco bardziej w fizjologię, regeneracja pozwala uzupełnić zapasy m.in. węglowodanów, przywrócić wydajność enzymów umożliwiających mięśniom dostęp do energii, uzupełnia białka funkcjonalne, przywraca sprawność układu hormonalnego i odpornościowego itd. Sprowadza się to do naprawy, odpoczynku i odżywienia, jednocześnie pozwalając ciału adaptować się do obciążeń, poprawiając formę.
Odpoczynek między treningami pozwala lepiej wykorzystać kolejne sesje, bo nasze sportowe osiągi są wynikiem równania: forma minus zmęczenie. Bez odpowiedniej regeneracji to drugie zaczyna dominować, przez co tracimy efekty treningów, a forma stoi w miejscu. To w trakcie przerwy między wysiłkami następuje progres treningowy. Organizm ma naturalną skłonność do stawania się lepszym – jeśli mu tylko pozwolisz, dając możliwość regeneracji.
Żeby zapewnić tym procesom maksimum efektywności, oddzielamy fakty od mitów, dając prostą strategię regeneracji, dzięki której zyskasz większą sprawność, siłę i przyjemność z biegania.