Sposoby na rozgrzanie się najczęściej są przyjemne. Gorący prysznic rano, grzaniec wieczorem. Kubek gorącej czekolady po biegu, a przed nim... rozgrzewka. Zima zmienia ten nudny obowiązek w przyjemny rytuał, który ratuje życie nie tylko biegaczy, ale też wszystkich marznących na przystankach.
Wystawione na chłód włókna mięśniowe mimowolnie kurczą się, żeby zwiększyć produkcję ciepła. Dlatego sztywniejemy na mrozie jak bałwany. Zimne ścięgna i więzadła są mniej elastyczne, a przez to bardziej narażone na naderwania i zapalenia. Nie daj się pokonać zimie: zafunduj sobie rozruch przed każdym biegiem, wykonując zaprezentowane poniżej ćwiczenia, i myśl gorąco o kolejnym treningu.
Zimowa szkoła przetrwania
Zanim po rozgrzewce ruszysz na trasę, weź sobie do serca te trzy podstawowe wskazówki - więcej porad dotyczących biegania w zimie znajdziesz w artykule Zimowa szkoła biegania: jak biegać po śniegu i mrozie.
Start z lekkim poślizgiem. Każdy bieg zacznij od 5-10 minut stopniowego zwiększania tempa. Krew potrzebuje czasu, żeby ogarnąć i mięśnie, i różnicę temperatur.
Taniec na lodzie. O tej porze roku masz pod sobą najbardziej nieprzewidywalną nawierzchnię. Przygotuj na to mięśnie stabilizujące, na przykład wykonując ćwiczenia na beretach lub bosu.
Miękkie lądowanie. Zimą każda nawierzchnia staje się twarda, chyba że wciąż biegasz po świeżym śniegu. Amortyzujące pianki w butach też sztywnieją na mrozie, więc o tej porze roku łatwiej o kontuzje wynikające z mikrourazów, jak bóle piszczeli czy złamania zmęczeniowe. Skróć krok, a zmniejszysz ich ryzyko.