Kiedy skończy się karnawał w Rio, zacznie się czas imprezowania dla biegaczy. Nagle lawinowo przybędzie zawodów w całej Polsce. Szkoda wtedy chować się po krzakach na swojej ścieżce biegowej i trzymać w tajemnicy efekty dotychczasowych treningów.
Czas wyjść do ludzi, spotkać starych biegowych znajomych. Nie czekaj ze startem do głównej imprezy wiosennej. Wybierz coś mniejszego, krótszego. Wystartuj bez spiny czasowej, w myśl zasady: „Pierwsze koty za płoty”.
Bez względu na Twój poziom zaawansowania i osiągnięty wynik, takie zawody przyniosą sporo korzyści. Przede wszystkim przestawisz się na tryb startowy: przypomnisz sobie swoje rytuały, przetestujesz różne warianty taktyki. To świetna okazja do zabawy z tempem. Może się zaskoczysz, bo okaże się, że kiedy biegniesz na luzie, łatwiej przychodzi Ci przekraczanie własnych granic.
Tym samym wybadasz, jakie efekty przyniosły zimowe treningi. Czy czasem nie jesteś jeszcze w głębokim zimowym śnie? Dla biegaczy myślących już o wiosennym maratonie to będzie przerwa od nabijania kilometrażu (odmulisz nogi szybszym bieganiem), dla początkujących pierwszy cel w sezonie, który pozwoli się zmobilizować i zacząć realizować plan treningowy.
Najlepsze do takiego imprezowania są zawody na 5 km. Zaawansowani mogą rozważyć jeszcze „dyszkę”. Te dystanse szybko pokonasz, ale dadzą Ci tyle satysfakcji, co te dłuższe, a zabawę możesz powtarzać na upartego nawet co tydzień. Trening na zawodach to przyjemne z pożytecznym. Lecisz na maksa, a euforia na mecie łagodzi zmęczenie.
Zawody jako sposób na motywację
Start wczesną wiosną na krótkim dystansie to dobry motywator, żeby wejść w rutynę treningową. Zbliżająca się impreza zmobilizuje Cię do cięższej pracy. Pierwszy zdobyty medal zaostrzy apetyt na kolejne.