Jeszcze trzydzieści lat temu nikt nie słyszał o pulsometrach, a biegacze nie mieli możliwości monitorowania pokonywanych dystansów i dokładnego kontrolowania tempa za pomocą GPS czy czujników inercyjnych. Czołowi sportowcy kierowali się podczas treningów w znacznej mierze swoimi odczuciami i sygnałami wysyłanymi przez ciało.
Mimo to liczba zawodników, którzy pokonywali 10 kilometrów w czasie poniżej 32 minut, a także maratończyków przebiegających królewski dystans w mniej niż 3 godziny, była zdecydowanie większa niż dzisiaj. Tylko od czasu do czasu mieli oni okazję sprawdzenia swojego tempa na bieżni, a i tak nie wiadomo, czy była to ta sama prędkość, z jaką biegali na co dzień.
Czy w takim razie najnowsze zdobycze techniki zamiast pomagać, paradoksalnie utrudniają nam rozwój sportowy? Albo inaczej: czy żeby poprawić wyniki, musimy zawsze biegać uzbrojeni po uszy w elektronikę? „Oczywiście – mówi Stephen McGregor z Eastern Michigan University w USA. – Dla amatorów wartości tętna są najlepszym wskaźnikiem tego, czy nie biegną poniżej swoich możliwości, albo, co gorsza, nie przetrenowują się w danym momencie.
Dzięki urządzeniom monitorującym intensywność wysiłku mamy też coraz więcej osób, które decydują się na start w maratonie i są w stanie go ukończyć. Poza tym postęp technologiczny ma wpływ na ciągłą poprawę światowych rekordów”. Brzmi rozsądnie, ale czy sprawdza się w praktyce?
Jak znaleźć odpowiednie tempo
Czesław Nawrocki przez 12 lat żył w przekonaniu, że trasa, którą pokonywał podczas treningu, liczy 12 km. W zeszłym roku wskazanie GPS uświadomiło mu, że przebiega o 840 metrów więcej niż myślał. Oznacza to, że każdy kilometr pokonywał o 20 sekund szybciej, co w przypadku długodystansowca jest znaczącą różnicą.
„Minusem stosowania w trakcie treningów wszelkiego rodzaju urządzeń pomiarowych jest to, że o ile początkowo służą zazwyczaj jako uzupełnienie własnych odczuć, to przy ciągłym stosowaniu mogą je w znacznej mierze osłabiać. To sprawia, że w konsekwencji przestajemy słuchać własnego organizmu” – mówi Waldemar Cierpinski, dwukrotny mistrz olimpijski w maratonie.
Jeśli więc ktoś uważa, że bieganie jest dyscypliną, w której czucie własnego ciała nie odgrywa żadnej roli, jest w błędzie. Najnowsze badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Exeter (Wlk. Brytania) pokazały, że subiektywne odczucia są zadziwiająco dokładnym miernikiem intensywności wysiłku. W eksperymencie poproszono robotników, aby oszacowali swoją fizyczną pracę w skali od 6 (lekka) do 20 (ekstremalnie ciężka).
Rezultat: ich oceny były zdumiewająco zgodne z prowadzonymi równolegle pomiarami tętna i zapotrzebowania na tlen. Mimo dowodów naukowych, większość zawodowych biegaczy nie popiera treningów w oparciu wyłącznie o tzw. czuja. Ich nastawienie popiera częściowo Cierpinski: