Wszystko szło zgodnie z planem, kibice rozstawieni na trasie, buty zasznurowane zgodnie z niezawodnym rytuałem. Kto mógł przewidzieć, że akurat tego dnia zacznie pylić jedyna roślina, na jaką masz alergię? Planując pobicie rekordu trasy, nie planujemy tylko rzeczy, których nie da się przewidzieć.
"Do półmaratonu w Pile przygotowywałam się porządnie, co miesiąc w dzienniczku treningowym przybywały mi setki kilometrów. Planowałam powalczyć o życiówkę i zejść poniżej 1:50 - mówi Ania Grabowska z Jeleniej Góry. - Tydzień przed startem wróciłam z wybiegania z bolącą stopą. Byłam przerażona i załamana. Zrobiłam sobie kilka dni odpoczynku. Nie chciałam zmarnować tych przygotowań i postanowiłam pobiec. Niestety, przekonałam się tylko, że nie biega się nawet z lekką kontuzją. Planowałam rekord, a ledwo dotarłam do mety" - opowiada.
Trudno pogodzić się z rozczarowaniem, kiedy włożyło się wiele wysiłku, a nagle plan się wali. Ale nawet jeśli nie udaje się osiągnąć zamierzonego celu, nie warto całego biegu spisywać na straty. Przeanalizuj to niepowodzenie i wykorzystaj je dla przyszłych sukcesów. Zobacz, jak w 6 krokach porażkę przekuć w zwycięstwo.
Pierwsza pomoc: Wyżal się
Nie da się ukryć, że porażki bolą. Szczególnie jeśli są niespodziewane, a ich powód błahy. Smutek, złość, żal - cokolwiek wtedy czujesz, wyraź to. Płacz, jeżeli jest Ci smutno, krzycz, jeśli się wściekasz. Wyżal się rodzinie, ponarzekaj przyjacielowi, opisz co czujesz na blogu lub podziel się przeżyciami z innym biegaczem, który przeżył już niejedno startowe rozczarowanie. Dzień czy dwa takiego użalania się nad sobą nie powinno Ci zaszkodzić, a na pewno pomogą Ci przejść do kolejnego, już bardziej pozytywnego etapu.