Każdy biegacz to twardziel. Powiesz w towarzystwie, że biegasz, i od razu patrzą na Ciebie jak na człowieka, który właśnie wrócił z Księżyca. Bo w ich mniemaniu dokonujesz rzeczy niemożliwych. Regularnie wychodzisz na trening, czy Ci się chce, czy nie. Nie przejmujesz się pogodą i jesz jedzenie z folii jak załoga Apollo 11.
Z kolei amatorzy z podobnym podziwem patrzą na zawodowców i ich spektakularne zwycięstwa. Na Bronka Malinowskiego, który ze spokojem ograł na igrzyskach w Moskwie Tanzańczyka Filberta Bayi. Na Marcina Urbasia, który dokonał niemożliwego, łamiąc 20 s na 200 m. Na Pawła Czapiewskiego, który z żelazną konsekwencją realizował swoją taktykę i wyskoczył jak królik z kapelusza na MŚ w Edmonton, zdobywając brązowy medal. Czy w końcu na Adama Kszczota, którego okrzyknięto profesorem 800 m.
Przykłady można mnożyć: wszystkie łączy zachwyt i uznanie, ale również to, że podobnie jak za Twoim regularnym wychodzeniem za próg drzwi na bieg stoi za nimi siła umysłu. Silna wola, koncentracja na celu, pewność siebie, determinacja, pokonywanie przeszkód czy kryzysów wchodzą biegaczowi w krew. Im dłużej będziesz trenować, tym wyraźniej zaczniesz dostrzegać te cechy. Z pomocą najnowszych badań możesz szybciej zacząć z nich korzystać na treningach i zawodach. Żeby w towarzystwie nie tylko podziwiali, jak biegasz, ale też jak wygrywasz.
Stres przed startem
Data startu wryła Ci się w pamięć bardziej niż urodziny dziecka czy imieniny teściowej. W końcu od wielu tygodni jest zaznaczona na czerwono, a dni odliczasz jak rekrut przed wyjściem z wojska. Nic dziwnego, że kiedy następuje ten wielki dzień, amatorski start na dyszkę urasta dla Ciebie do rangi finału olimpijskiego.