Gdy naczelny zadzwonił do mnie z propozycją przygotowania niniejszego materiału, parsknąłem śmiechem. Ja, szanujący się trener i doświadczony (przez los i czas) zawodnik, miałbym niby ułożyć plan do półmaratonu, zakładający, że pojedynczy trening ma trwać 30 minut? Serio? Tylko tyle?
Śmiejąc się w duchu, myślałem, że 30 minut dziennie to przecież zbyt krótko, by myśleć o długotrwałej poprawie formy. Nie da się oszukać fizjologii i fizyki. Półgodzinne bieganie może być co najwyżej podtrzymaniem aktywności, a nie zbudowaniem solidnej bazy do 10 kilometrów czy półmaratonu. Zdecydowanie lepiej trenować 2-3 razy w tygodniu po godzinie niż codziennie po 30 minut. A może jednak się da…?
Trening w 30 min dziennie? To w ogóle możliwe?
Ale cóż, wyzwania warto podejmować. W końcu we współczesnym świecie triumfy święcą programy instant, tym bardziej że większość z nas ma naprawdę spory problem z wyskrobaniem dla siebie z planu dnia więcej niż dwa kwadranse. A ponieważ podobno problemy niemożliwe do rozwiązania pozostają takimi do czasu, aż zabierze się za nie ktoś, kto o tym nie wie, wziąłem się do roboty.
Efekt? Programy, dzięki którym będziesz w stanie zbudować solidną podstawę formy w ciągu pół godziny dziennie, a jeśli dopiero zaczynasz pracę nad swoją kondycją, szybko zauważysz, że jest dzięki nim najlepsza od lat. Ale jest jeden mały haczyk: spojrzyj na plany z uwagą i realizuj je dzień po dniu sumiennie, bo naprawdę każdy element jest istotny.